środa, 17 lutego 2016

Nowe pomadki Lovely, Creamy Color



Ostatnio będąc w Rossmannie przykuła moją uwagę szafa Lovely, choć na co dzień raczej ją omijam. Fajne, kwadratowe opakowania ich nowych szminko / pomadek nie mogą tak po prostu zostać niezauważone!



Kremowa, pozbawiona drobinek konsystencja to coś, co lubię. A do tego ładne, wyraziste kolory. Aż sama się dziwię, że udało mi się wybrać tylko jedną. 02 to intensywny, cukierkowy róż.



Zimą często mam problem z suchymi ustami. Gdzieniegdzie skóra jest w tragicznym stanie, zdarzy się, że miejscowo pęka i muszę zrezygnować z matowych, wysuszających szminek. Ta natomiast jest na tyle wilgotna, że aplikacja to czysta przyjemność. I może jakoś szczególnie nie nawilży,ale też z pewnością nie pogorszy stanu naszych ust.



Jedyną wadą całej tej serii jest opakowanie. Genialny, prosty desing nie idzie w parze z dobrą jakością. Często otwiera się w torebce i paskudzić całą jej zawartość. Pomijając ten drobny szczegół, za nieco ponad dziesięć złotych dostajemy świetną pomadkę na zimę. Jeśli jeszcze jej nie macie, to pędźcie do drogerii i wypróbujcie, bo naprawdę warto :)

wtorek, 16 lutego 2016

Twój must have po zimie!

W sumie - może nas jeszcze ta zima zaskoczyć, ale nie zmienia to faktu, że po wielu dniach mrozu, śniegu i deszczu, każdej skórze przyda się regeneracja. Kiedyś, kiedyś olejki uznawałam tylko i wyłącznie jako kosmetyk do włosów lub do ciała. Absolutnie nie do twarzy, gdyż w myślach widziałam, jak bardzo się świece, nagle wyskakuje mi całe stado zaskórników, a makijaż spływa po kilku minutach. Nie wiem do tej pory, jak mogłam być tak okrutna i wrzucić te wszystkie dobrodziejstwa do czarnego worka i kompletnie wykluczyć je ze swojej pielęgnacji. No, ale jak widać mogłam i z nieświadomością tak też głupio postępowałam.
Olejek Floslek, DermoExpert, regenerujący po raz pierwszy oczywiście użyłam do szyi. Tak, to chyba była szyja. Następnie piersi, ramiona, dłonie. Na burym końcu twarz. I tylko wyczekiwałam, niemal z zegarkiem w ręku aż w końcu mnie zapcha, spaskudzi całą moją piękną twarz, a tu zaskoczenie. Zacznę od zalet, bo wad nie wykryłam. Przede wszystkim opakowanie, mimo że takie drogeryjne, to zrobione porządnie i estetycznie. Miło się na nie patrzy, równie miło stosuje. Nic nie leci, nic nie wycieka, obiecuję, że spokojnie możesz wrzucić go do torebki i nie martwić się, że jej zawartość zaraz Ci popłynie.

A działanie? Zawartość olejku monoi, arganowego i makadamia sprawi, że Twoja skóra nabierze zdrowego blasku, stanie się jędrniejsza, miękka w dotyku, odpowiednio nawilżona i zregenerowana. To jeszcze nie wszystko! Bardzo szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia uczucia dyskomfortu. Dodam jeszcze, że z pewnością pomoże Ci w walce ze zmarszczkami, cellulitem, wiotką skórą, czy rozstępami. Jeśli miałabym wybrać grono ulubionych kosmetyków marki Floslek, ich olejek znalazłby się w najmocniejszej trójce!