piątek, 28 sierpnia 2015

Wakacje 2015 | Insta Mix @moodhomme

Witajcie! Z racji tego, że jest bardzo późna godzina, o 6 muszę być przytomna w pracy, a o 15 gotowa do wyjazdu, wpis ten będzie krótki i niezobowiązujący. Bazujący na zdjęciach. Zdjęciach z tegorocznych wakacji! Jedne lepszej jakości prosto od mojej lustrzanki, inne gorszej, wykonane w biegu, spontanicznie telefonem. W każdym bądź razie - wspomnienia zostały uwiecznione! 
W 2015 miałam to szczęście, że po raz pierwszy zobaczyłam góry i Zakopane. Nie wiem wprawdzie, czy chcę tam wracać, bo mojemu sercu bliższe jest morze, a tyle miejsc warto jeszcze zwiedzić, niemniej jednak uroku na południu Polski nie brakuje! 
Pod koniec sierpnia przelotem zahaczyłam morze, dokładnie o wioskę - Sianożęty - mają genialne lody i jeszcze lepsze ryby! Jeśli tam byliście dłużej, na pewno wiecie, o których miejscach mowa! A skoro już znalazłam się blisko Kołobrzegu i Ustronia Morskiego - i tam wpadłam, choć przyznam, bez urazy moi drodzy, że większe miasta, położone nad Bałtykiem są pozbawione tego czegoś. Zdecydowanie preferuję lasy, ciche plaże i szum fal. 







A Ty gdzie spędziłaś wakacje? Noooo, pochwalcie się :)

@moodhomme
google+ 

piątek, 21 sierpnia 2015

Przedłużanie rzęs 1:1 (efekt, wskazówki, opis zabiegu)

Długo wahałam się i zastanawiałam, czy w przypadku moich wrażliwych oczu, przedłużanie rzęs będzie dobrym pomysłem, ale gdy po raz kolejny, wracając z pracy po ośmiu godzinach, tusz do rzęs niemiłosiernie mi się skruszył i spowodował mega pieczenie, pękłam i umówiłam się w ciemno do kompletnie nieznanego mi salonu. To był strzał w dziesiątkę!
(tak wyglądają moje rzęsy po ponad tygodniu od przedłużania, wybaczcie żem skwarka :D)

Do fryzjerek nie mam zaufania, tylko powiedzmy sobie szczerze - włosy to tylko włosy, mimo że w dobrej fryzurze każda kobieta czuje się od razu lepiej. W chwili, gdy jednak coś nam na głowie spieprzą to albo potrzebujemy poprawek, albo czasu i wszystko wraca nam do normy. Oczy to już poważniejsza sprawa, wymagająca sto procent perfekcji. Ryzyko jest więc ogromne, gdy tak jak ja decydujecie się oddać swoje rzęsy w zupełnie nieznane Wam ręce. Przechodząc do rzeczy.


Mówię wyłącznie o metodzie 1:1, gdyż na taką się zdecydowałam i o taką też wypytywałam. Cena. Zależy gdzie, wiadomo, aczkolwiek moim zdaniem, przeglądając oferty, czytając, wnioskuję że 300 zł jest maksymalną kwotą, którą powinniście dać. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę rodzaj rzęs i ich jakoś. Czas? Zarezerwuj sobie 2 godzinki, choć to indywidualna kwestia, uzależniona od ilości Twoich naturalnych rzęs i wprawy kosmetyczki.

Metoda 1:1 polega na doczepieniu do każdej Twojej naturalnej rzęsy, jej sztucznego odpowiednika. O długości decydujesz Ty, aczkolwiek musisz wiedzieć, że jeśli jesteś posiadaczką rzęs krótkich i lichych to doczepienie do nich bardzo długich, sztucznych rzęs jest fatalnym pomysłem. Dlaczego? Ponieważ Twoja biedna rzęska nie będzie długo w stanie jej utrzymać i pod wpływem ciężkości po prostu odpadnie zdecydowanie szybciej niż powinna.

Jeśli już wszystko mamy uzgodnione, to pojawia się pytanie, jak długo nacieszę się efektem? Klej z reguły trzyma nawet i 10 tygodni, jednak obciążając naturalne rzęsy sztucznymi, skracamy ich cykl. Kiedy tak jak w przypadku opisywanym wyżej, rzęsy są źle dobrane, są zbyt długie, może zdarzyć się tak, że wypadną już po kilku dniach. W każdym innym przypadku przedłużone rzęsy wyglądają dobrze około 3-4 tygodni. Później należy je uzupełnić.


Kilka ciekawostek :

Istnieje możliwość przedłużenia dolnych rzęs, aczkolwiek wiąże się to z ogromną cierpliwością. Wyobraźcie sobie, że Wasze górne rzęsy zostają wówczas przylepione do powieki, a cały zabieg przedłużania odbywa się na otwartym oku.

Jeśli nie macie naturalnych bardzo, ale to bardzo jasnych rzęs, wcale nie musicie przed zabiegiem maltretować ich henną. Dobrze przedłużone rzęsy zakryją różnicę w odcieniu.

Klej, na który doczepiane są rzęsy może powodować lekkie pieczenie i jest to normalne. Oczy po zabiegu mogą też być trochę zmęczone, jednak żadne inne nieprzyjemne odczucia nie powinny mieć miejsca.

Szacuje się mniej więcej, że do jednego oka doklejanych zostaje ok. 100 sztucznych rzęs. Rzecz jasna - nie bierzmy tego tak zupełnie na poważnie, bo do ilu może kosmetyczka nam doczepić, to doczepi.

O czym pamiętać po zabiegu?

Przez pierwszą dobę nie możesz rzęs moczyć. Jest to czas, gdy klej się wiąże i wilgoć może, a raczej na pewno zakłóci cały ten proces.

Sztuczne rzęsy są nieco sztywniejsze od naszych naturalnych, dlatego warto choć raz dziennie przeczesać je szczoteczką, aby wyglądały ładnie i nie zdeformowały się.

Podczas snu należy uważać, aczkolwiek nie popadajmy też w panikę. Spanie na boku nie wyrządzi rzęsom żadnej krzywdy, gdy nie będziemy szorować ich o poduszkę.

Woda nie osłabi kleju, ani rzęs, jednak nadmierne moczenie ich warto na wszelki wypadek sobie odpuścić.

Wszystko to, co tłuste - dwufazowe płyny, mleczka - odpadają. Tłuste substancje to właśnie to, czego klej nie przetrwa.

Sztuczne rzęsy umalować możesz, jednak to głupi pomysł, gdyż rzęsa ta ma inną budową niż naturalna i zmycie kosmetyku będzie niezwykle czasochłonne, a tarcie rzęs niewskazane.

Pod żadnych pozorem nie używaj na sztucznych rzęsach zalotki. Połamiesz rzęsy - i te sztuczne, i swoje naturalne.

Mitem jest twierdzenie, że przy przedłużanych rzęsach należy zrezygnować z kreski eyelinerem i innego makijażu powieki. Absolutnie nie, choć musisz zmywać go ostrożniej niż dotychczas.

Wacik i sztuczne rzęsy to złe połączenie. Jego resztki mogą osadzić się na rzęsach, a pozbycie się ich będzie kłopotliwe, dlatego demakijaż warto robić za pomocą odpowiedniej ściereczki.

sobota, 1 sierpnia 2015

Ulubione kosmetyki na lato #

Witajcie! Dawno mnie tutaj nie było, chwilami nawet myślałam, czy jest sens wracać, bo najzwyczajniej nie mam czasu. Ostatecznie jednak sentyment do bloga okazał się silniejszy od natłoku roboty i oto jestem, powróciłam i postaram się nadrobić braki :)
Dziś trochę tak na luzie, o kosmetykach, które lubię na lato. Myślę jeszcze nad drugą częścią tego wpisu, bo tyle produktów pominęłam, że żal byłoby to tak zostawić. Dyniowe serum pod oczy Organique jako jedno z nielicznych, trafia na moją twarz w okresie upałów. Jest lekkie, odżywcze, dobrze współgra z makijażem, a sama aplikacja dodaje skórze ukojenia.
Jak już jesteśmy przy Organique to wspomnę Wam o ich balsamie (Eterrnal Gold), który może okazać się Waszym must have podczas plażowania i letnich imprez. Posiada on małe drobinki rozświetlające i poprawiające optycznie wygląd naszego ciała. Fajny gadżet, gdy chcemy pochwalić się zadbanymi nogami, plecami, czy dekoltem.
Latem mimowolnie rezygnuję z ciężkich szminek i zdecydowanie lepiej się czuję, gdy na ustach mam lekki balsam koloryzujący. Czekoladowo-wiśniowy z Palmers nie dość, że pachnie obłędnie to wygląda naturalnie i kusząco, choć muszę powiedzieć, że cholernie się topi. Jest odrobinę za miękki.
Moim ulubionym serum do ciała z Organique, ale w lato zdecydowanie częściej sięgam po wersje herbacianą. Kosmetyk jest lekki, szybko się wchłania, a do tego zapach to czyste orzeźwienie! 
Wierzę, że letnia opalenizna jeszcze przede mną, ale zdążyłam już wypróbować olejek Flosleku. Ochroni skórę w przyzwoitym stopniu. a konsystencja na pewno nie da nam czuć się niekomfortowo. Polecam szczególnie tym, którym tłuste, ciężkie olejki nie są po drodze. 
Podkład Rimmela Perfect Match podkradłam siostrze i akurat w tym letnim okresie bardzo się z nim polubiłam. Nie obciąża skóry, dobrze się komponuje z naszym naturalnym odcieniem, a w upały nie spływa z twarzy. Współgra z pudrem nie tworząc efektu maski. 
Ostatnim must have letnim jest żel pod prysznic i do kąpieli LPM. Niesamowicie świeży zapach, mega pojemność i niezła wydajność. Radziłabym tylko uważać z nim podczas depilacji. Może podrażnić. ;)