poniedziałek, 28 kwietnia 2014

5 w 1, o ciekawej kompozycji z kiepską realizacją

Bez pracy, bez szkoły, czuję się jakoś tak dziwnie. Sama nie wiem czemu. Dziś nawet wzięłam się za sprzątania mieszkania i pranie - pierwszy raz w życiu. Nie sprzątanie, oczywiście, tylko pranie. Pralki wydawały mi się maszynami, których nigdy nie ogarnę, do teraz. Chyba próbuję odciągnąć się od tworzenia prezentacji maturalnej, a ona już dawno powinna leżeć zrobiona, lub co gorsze - powinna być w mojej głowie. Mimo wszystko jednak myślę, że stresować się nie warto i najlepsze co mogę teraz uczynić, to rzecz jasna prezentację skończyć, ale zupełnie się nią, jak i całą maturą nie martwić. Ciekawa jestem, czy wśród Was są tegoroczne maturzystki? Jak tak - życzę Wam powodzenia :)
Tym razem trochę ponarzekam. Zdecydowanie uważam, że mam na co. Począwszy od pakowania, poprzez konsystencję, kończąc na trwałości i zahaczając o pigmentację - jest źle, jest rozczarowanie. Cienie do powiek Bell Colour Fun Multi Eyeshadows  w odcieniu 02 zupełnie się u mnie nie sprawdziły. 
Opakowanie jest dla mnie wyjątkowo kiczowate. Jestem pewna, że przy upadku z wysokości 20 cm zostałoby nieźle naruszone. Do tego każdy z odcieni jest w formie jakiejś nieokreślonej fali. Przy aplikacji cienia na pędzelek, ten kruszy się i przenosi na inne odcienie brudząc je. Konsystencja jest pozornie przyjemna, nie sprawia wrażenia tępej. W rzeczywistości choć dobrze cienie rozprowadzają się na powiekach, niemiłosiernie obsypują się przy tym. 
Pigmentacja również mnie zawiodła. Lepiej jest w przypadku odcieni ciemnych - brązu i zieleni, ale nie jest to wymarzony efekt. Co do jasnych - są prawie niewidoczne. Na skórze (zdjęcie) nie prezentują się najgorzej, jednak gdy rozcieramy je na powiecie pędzelkiem - kompletnie gubią swój kolor. Trwałość; o niej trudno mówić. Cienie dopiero co nałożone są ledwo widzialne, minie pół godziny i znikają zupełnie. 
Wykończenie, które nadają jest perłowe, z kremową domieszką. 
Cienie kosztują ok. 18 zł. Dostępne są w innych kompozycjach, między innymi znajdziecie je w Hebe. Co o nich myślicie? Czy również zawiodłyście się, czy może wręcz przeciwnie? 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Czy tylko dla mnie to nowość?

Pewne przygody zawsze dobiegają końca, a ta, która wkrótce się zacznie, brzmi dumnie - matura :DDD Kompletnie się nie boję, mimo że nie przygotowywałam się nic a nic. Wiem, że jest ona ważna, ale wiem też, że są rzeczy ważniejsze i nawet jeśli zbyt dobrze mi nie pójdzie, to świat się nie zawali. Postanowiłam i już nie tylko słownie, porządnie zająć się blogiem i wrócić do codziennego blogowania. Coraz bardziej kusi też statyw, który leży w kącie, bo kupiłam go z myślą o filmikach. Wszystko ruszy, jestem tego pewna, jak nigdy. Chyba zaczęłam czerpać energię ze słońca, nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam jej aż nadto! 
Koniec smęcenia o mnie, czas przejść do tematu - dziś o peelingu. Peelingu, który jest dosyć specyficzny, przynajmniej dla mnie. Zdecydowanie moje zaskoczenie jego działaniem, wynika z tego, że jakoś nigdy nie sięgałam po peelingi enzymatyczne, zawsze wybierałam najzwyklejsze na półkach drogeryjnych, ewentualnie robiłam peeling sama z cukru i miodu. Przez słowo "peeling" rozumiałam tarcie naskórka za pomocą wspomnianego cukru, soli, czy innych łupinek. 
Peelingi enzymatyczne są dedykowane osobom, które nie chcą działać w sposób mechaniczny, bo nie mogą - mają bardzo delikatną skórę, podatną na podrażnienia, naczyniową, lub najzwyczajniej nie chcą. W moim przypadku stosowanie peelingu enzymatycznego jest dobrym rozwiązaniem, gdyż skórę mam właśnie delikatną, wrażliwą, choć przyznam, że przyzwyczajoną do bezmyślnego podrażniania. 

Peeling enzymatyczny od Floslek, oczywiście - nie ma drobinek. Ma kremową,  w miarę gęstą konsystencję, która łatwo rozprowadza się na skórze. Kosmetyk pochodzi z serii Anti Acne i jest przeznaczony do skóry trądzikowej, tłustej i mieszanej. Posiada w składzie papainę - czyli enzym roślinny, który bez potrzeby tarcia, oczyszcza skórę, złuszcza naskórek i przywraca świeżość. 
Peeling znajduje się w prostym, wygodnym opakowaniu, charakterystycznym dla danej marki. Pachnie bardzo subtelnie, nie drażni nosa :) Jest wydajny, między innymi ze względu na swoją konsystencję. 

Jego działanie w moim odczuciu jest stopniowe, wraz z użytkowaniem coraz lepsze. Jeśli jesteśmy przyzwyczajone do stosowania peelingów mechanicznych możemy w pierwszej chwili czuć zawód - tak jak ja. Z czasem jednak, zaczęłam doceniać łagodne właściwości peelingu enzymatycznego. Zaczęłam też rozumieć, że do skóry, szczególnie wrażliwej, tłustej należy podchodzić małymi kroczkami, bez agresywnych metod. Peeling nie pozostawia skóry ściągniętej, zaczerwienionej, a za to pozbywa się nadmiaru sebum, daje uczucie świeżości i oczyszczenia. 

Myślę, że warto go wypróbować, choć zaznaczam, że kobiety przyzwyczajone do peelingów mechanicznych i efektów po nich, muszą mu dać szansę, gdyż początki mogą być rozczarowaniem. Za to regularne stosowanie to sukces - dla nas i naszej skóry, która z pewnością odwdzięczy się za delikatne podejście do niej i cierpliwość, zamiast inwazyjnego szorowania :DDD


Cena: 18, 10 zł 
Pojemność: 50 ml 
Dostępność: apteki, drogerie, sklep Floslek klik

Miałyście już do czynienia z peelingami enzymatycznymi, czy tylko dla mnie to nowość? :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Czarodziejska różdżka :)

Cześć! Korzystając z wolnego czasu, zacznę od rzeczy najistotniejszych. Od życzeń. Więc życzę Wam spokojnych, radosnych Świąt, spędzonych w ciepłej atmosferze. Zapomnijcie na tę chwilę o kompleksach, o problemach, o zawiści. Uśmiechajcie się, jedźcie, pijcie i żyjcie, jakbyście przenieśli się do bajki. 

Ja jestem na etapie sprzątania i pieczenia, ale postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę i napisać o pewnym magicznym kosmetyku :) Zła jestem okrutnie, gdyż chyba schrzaniłam dwie blachy brownie..choć może ono musi porządnie odsiedzieć swoje w lodówce? W każdym razie, przechodzę do tematu. O prezentach pisać nie powinnam, jednak tym razem nie mogę się powstrzymać, bo jest on wart uwagi :)
odcień numer 28

Ona, nie on. To kredka do ust. Niby konturówka, niby szminka. Możemy jej używać na dwa sposoby. Ja używam jej na trzeci, w połączeniu z przezroczystym błyszczykiem. Jest matowa i dla mnie stanowi uosobienie najpiękniejszego odcienia różu. (Kinia - gust masz po mnie :DDD)

Niestety nie wiem, ile kosztuje, gdyż to prezent, ale Inglot jest raczej dostępny dla każdego pod tym kątem. Jakie są wady? Szminka jest dosyć tępa i nie tak łatwo ją rozprowadzić. Możemy mieć wrażenie, że nieco wysusza usta. Dlatego warto aplikować pod nią pomadkę ochronną. Jest jednak całkiem trwała, a do pigmentacji nie mam żadnego "ale". Opakowanie jest praktyczne i wygodne. 



Jak Wam się podoba moje, właściwie nie moje, odkrycie z Inglota? Może polecicie mi jeszcze jakieś fajne odcienie wpadające w fuksję? Miłego wieczoru i dużo uśmiechu :)


piątek, 18 kwietnia 2014

Dla każdego, coś fajnego :DDD

Witajcie! Moja myśl wczoraj tuż po przebudzeniu, czyli po godzinie 18, brzmiała - jesteś za stara na imprezy (Kasia, lat 19). W momencie, gdy olbrzymi kac nie jest powodem do dumy, tylko zwyczajnym wyrzutem sumienia, coś tu jest nie tak, dlatego też nie pozostaje mi nic innego, jak obiecać sobie, że w przeciągu najbliższych, no dobra, dwóch tygodni, po alkohol nie sięgnę. Pomijając wczorajsze piwo, w celu zwalczenia kaca, rzecz jasna! Jestem zmęczona, oglądam Seks w Wielkim Mieście w ramach szukania inspiracji i nie wiem, co zjeść na obiad, prócz puszki masy makowej, która świąt pewnie nie doczeka..

A żeby nie odbiegać nadto od tematyki bloga, przechodzę do tematu, a dokładniej - do błyszczyków Bell. Powiem szczerze - więcej je łączy niż dzieli. Zarówno cena, konsystencja, opakowanie, aplikator - wszystko bez większych różnic, dlatego moi ulubieńcy górują nad resztą po prostu odcieniem..

Glam Wear Nude 04 to faworyt z całej czwórki. Idealny beż wpadający w róż - i na co dzień i do ostrego makijażu. Trochę się lepi i szybko znika, ale czego wymagać od błyszczyka za 12 zł?

French Chic 03 to bardzo blady, landrynkowy róż. Niestety z moją naturalną barwą ust, nie komponuje się zbyt ciekawie, mimo że nosi się całkiem przyjemnie. Efekt zupełnie mnie nie zadowala i ponad to, myślę, że niewiele kobiet byłoby usatysfakcjonowanych tak jasnym błyszczykiem..
(pomyłka - podpis na zdjęciu, nie Glam Wear, tylko Royal Glam)
Royal Glam 064 podbił moje serce! To piękna, trwała malina. Genialnie sprawdzi się na ustach w lato i będzie grać pierwsze skrzypce w naszym makijażu. Nieco się klei, jak wszystkie moje błyszczyki z Bell. Opakowanie w mgnieniu oka nieestetycznie się ściera, ale te wady techniczne wybaczam :DDD

Glam Wear 031 jest odcieniem, którego się obawiałam. Już widziałam oczami wyobraźni, na swoich ustach brzydką pomarańczę. Na szczęście efekt totalnie mnie zaskoczył. Błyszczyk nadaje ustom pięknego blasku i lekkiego, troszkę koralowego koloru. Może i wpada on w pomarańczę, ale bardzo subtelnie.


Mogę Wam z czystym sumieniem polecić błyszczyki z Bell, a w szczególności serię Glam Wear - moją ulubioną. Za cenę ok. 12 zł dostajemy fajną jakość i naturalne, ładne odcienie :)))

sobota, 12 kwietnia 2014

Nowości kosmetyczne i ubraniowe (nowość L'Oreal, John Frieda)

Witajcie! Za chwilę uciekam do pracy, ale zanim tak się stanie, muszę napisać chociaż kilka słów, no i pokazać Wam moje nowości :DDD Kurczę, nie mam zupełnie czasu, jednak fakt, że koniec roku już za tydzień i zostanie mi na głowie tylko matura, podnosi mnie na duchu. Przechodzę do rzeczy, bo nie mogę sobie pozwolić na zbyt długie przynudzanie. Zakupy duże nie były, trza oszczędzać :DDD
W Hebe nie mogłam przejść obojętnie obok nowej serii John Fireda (ok. 30 zł/ sztuka). Szampon i odżywka, które rzekomo wygładzają włosy, wzbogacone o formułę ze stylizującym polimerem znalazły się w moim koszyku, następnie na głowie. Na razie nie powiem nic - mam bardzo mieszane odczucia. 
Nowy podkład od L'Oreal, Panie w Hebe porównywały wręcz do mega kryjącego klasyka z Revlonu. Moim rozczarowaniom nie było końca, gdy pierwszy raz użyłam go w domu... Niebawem napiszę o nim więcej. Zakup radzę jednak już teraz porządnie przemyśleć i nie ulegać opiniom innych ;)
Do wspomnianego rozczarowania dostałam w prezencie balsam do ust.. Szkoda, że to naprawdę niemal bezbarwny kosmetyk, który tylko delikatnie podbija naturalną barwę ust..


Ostatnimi kosmetycznymi zakupami były dwa błyszczyki z Bell. Kolory idealne na wiosnę :) Pokażę je na pewno na ustach. Są przepiękne i jestem z nich strasznie zadowolona! :DDD


Na sam koniec kilka rzeczy typowo ubraniowych :D Zmykam, bo znów się spóźnię do pracy :DDD Miłego popołudnia Wam życzę i obiecuję pojawić się tu już niedługo :)
 Reserved
 New Look
 Cropp
HM

środa, 2 kwietnia 2014

Kosmetyczne Nowości

Cześć! Dzień jest piękny, aż chce się żyć! Niestety ja nie tryskam energią, nie czuję się radosna i nie mam ochoty wyjść z domu. Męczy mnie od kilku dni kiepski nastrój. Oby minął. Oby jak najszybciej, bo aż szkoda męczyć się w czterech ścianach, gdy wiosna daje się nam we znaki :)

Rzadko piszę. Nie mam czasu - pochłania go szkoła i praca, ale staram się. Kiedy widzę, że zrobiłam sobie tygodniową przerwę, wiem, że pora wrócić i na moment postawić bloga na pierwszym miejscu :) 


Ostatnio otrzymałam nowości od Flosleku i od Bell. Cieszę się, że mogę je przetestować, gdyż zapowiadają się naprawdę nieźle :) Do mojej kosmetyczki wpadły też kosmetyczne prezenty.
Cienie od Bell, które widziałam już na półce w Hebe :) Podoba mi się kompozycja delikatnych, lekkich odcieni z dwoma intensywniejszymi. 

Podkład również od Bell. Wybrałam odcień 02 i powiem szczerze, że jest dosyć ciemny. Zastanawiam się, czy nawet 01 nie byłby za ciemny dla typowej, jasnej karnacji. 
I wisienka na torcie, a właściwie brzoskwinka :DDD Przepiękny, pastelowy lakier :)

Inglot zajmuje sporą część mojego serca :D Mam do tej firmy ogromny sentyment i zawsze chętnie sięgam po ich produkty. Tym razem to dzięki mojej Kini (:*) coś nowego wpadło mi w ręce. 
Szminka, a zarazem konturówka w jednym. Bardzo podoba mi się jej odcień. Trochę fuksja, trochę nie. Na pewno delikatniejsza od tych, które już mam. Do tego matowa, idealna :)
Dostałam też bibułki matujące, które chodziły za mną od dłuższego czasu :D

I całkiem przyjemny bronzer z GR, również prezent :)))

A teraz kosmetyki od Floslek. Trochę ich jest :) Nowa wersja żelu arnikowego, seria Anti Acne i żel do higieny intymnej. 
Kosmetyki z serii Anti Acne - peeling enzymatyczny, pianka antybakteryjna i tonik. 

Uff :) To już koniec :) Trochę tych nowości się uzbierało! Za jakiś czas zapraszam na recenzję. Uciekam cieszyć się wolnym dniem i życzę Wam miłego popołudnia :)

wtorek, 1 kwietnia 2014

OGROMNA prośba do czytelników

Witajcie Kochani! Zacznę od mojej prośby.. Nieraz w swoim życiu potrzebujemy pomocy innych ludzi, a i nierzadko ta pomoc niewiele Nas samych kosztuje. Pozwalam sobie, wszystkie osoby, które czytają ten wpis, które trafiły tu przez przypadek, albo odwiedzają mnie codziennie, które znają dobrze język niemiecki, prosić o pomoc. Chodzi o przetłumaczenie dokumentacji medycznej.  Mama mojej  koleżanki, dzielnie walczy z rakiem, jednak musi szukać pomocy w Niemczech. Gorąco wierzę, że jest tu ktoś, kto jest w stanie pomóc. Proszę Was o odzew: a.kier@onet.pl
--------------------------------------------------------------