sobota, 28 listopada 2015

Róże Bourjois - 41 healthy mix i 33 lilas d'or

Dziwię się, że tak długo ich nie miałam. Dopiero ostatnia promocja w Rossmannie tchnęła mnie do zakupu dwóch słynnych róży Bourjois. Brzoskwiniowy w odcieniu 41 healthy mix podarowałam mamie, a sama przygarnęłam różowo złoty 33 lilas d'or.
Opakowania są naprawdę poręczne i całkiem eleganckie, natomiast dołączone aplikatory w postaci mini pędzelka - dla mnie, beznadziejne. Wychodzę z założenia, że lepiej nie dodawać nic, niż dodać tandetę. Odcieni do wyboru mamy wiele. Od zwykłych matowych, po przepełnione drobinkami, z domieszką złota. Pewnie nie zaskoczę Was, jak powiem, że mój wybór był przypadkiem - wzięłam na promocji to co w miarę do mnie pasuje i co najważniejsze - nie było macane.
Różami bardzo łatwo stopniować efekt. Od naturalnego po wyrazisty. Trudno jest nimi wyrządzić sobie krzywdę. Wyglądają naturalnie, nieźle imitują rumieńce i sprawiają, że makijaż jest świeży i dziewczęcy. Nie osadzają się na skórze, nie wchodzą w jej załamania. Kiedy po kilku godzinach ścierają się, nie tworzą przy tym plam, tylko tracą swoją intensywność. Można się pomalować rano i do samego wieczora być spokojnym.
Jeśli nigdy nie miałyście słynnego różu Bourjois - koniecznie wypróbujcie. Po jednym ma się ochotę na więcej i więcej, a jest w czym wybierać.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Moje zakupy - 49 w Rossmannie - kosmetyki do twarzy

Ostatnio tak bardzo zawodzi mnie światło, że poddaję się i nie robię zdjęć. Wiem, wiem, najgorsze rozwiązanie z możliwych, ale ja tak nie znoszę, gdy jest za ciemno, niewyraźnie i nieestetycznie. Ostatecznie stwierdziłam, że wrzucę to co mam, bo przecież na okres zimowo jesienny nie zawieszę bloga i oto jestem. Piszę do Was w środku nocy, za dwie godziny muszę wstać, a tu psikus, ja jeszcze nie śpię ;)
Zacznę od podkładu. Nie mogłam przejść obojętnie obok nowości Bourjois. Air Mat swoim opakowaniem mnie jakoś specjalnie nie zachwyca. Natomiast bardzo spodobał mi się odcień 02 - o idealnym dla mnie odcieniu z żółtymi tonami i konsystencja, ale więcej pozwolę sobie opowiedzieć przy najbliższej recenzji.
Nie byłam taka oszczędna i zgarnęłam jeszcze podkład Max Factor Skin Luminizer. Niestety nie zdążyłam ani go przetestować, ani zrobić mu zdjęcia. Tak naprawdę nie wiem, czemu go kupiłam.

Znowu dwie te same marki, tylko dla odmiany - róże. Klasyka od Bourjois w odcieniu 33 Lilas D'or. Z kolei Max Factor - nowość, Creme Puff Blush 25 Alluring Rose. Przepiękny, opalizujący, z cała masą drobinek. Jak go nie kochać!
Na koniec skusiłam się jeszcze na puder, którego używam od dawna, dawna i jest to marka Manhattan, Soft Compact Powder w odcieniu nr 3. Bardzo dobrze matuje i jest tani.

piątek, 13 listopada 2015

-49 w Rossmann na kosmetyki do oczu | moje zakupy

Witajcie! Przejdę szybko do rzeczy, bo padam po pracy :D W Rossmannie obyło się bez zbędnych zakupów. Pierwszy etap pominęłam, gdyż odezwał się we mnie głos rozsądku. Za drugim razem było skromnie. A za trzecim...trzeci przed nami i zamierzam poszaleć. Przyznaję. Dziś dwa tusze i jeden cień. Może zacznę od kilku słów żalu i smutku. Kobiety! Jak to jest, że podczas tych słynnych promocji niemal cały asortyment jest otwarty, wymacany, przez co wyschnięty i brudny? W głowie to się nie mieści. Bierzesz takiego kota w worku, bo może tusz, który właśnie kupiłaś kompletnie nie nadaje się do użytku. Jestem totalnie zniesmaczona, a pomijam już szarpaninę i dopychanie się siłą do szaf z kolorówką.


Bourjois, Push Up Volume Glamour
Bardzo fajny, pogrubiający i podkręcający rzęsy tusz. Optycznie też nieco wydłuża, nietrudno stopniować nim efekt od delikatnego po mocny, wieczorowy. Przy trzeciej warstwie może trochę sklejać, ale to raczej normalne. Jestem z niego bardzo zadowolona i nie mam mu nic do zarzucenia.


Rimmel,  Lash Accelerator
To mój ulubieniec w kategorii - wydłużanie. Żaden tusz nie sprawdza się przy moich krótkich rzęsach tak dobrze, jak ten. Może za specjalnie ich nie pogrubia, ale po aplikacji są nawet długie, a u mnie to sukces. Jeśli nigdy go nie próbowałyście i nie jesteście posiadaczkami pięknych wachlarzy, koniecznie wypróbujcie! Jest duże prawdopodobieństwo, że pokochacie go tak jak ja.


Maybelline, Color Tattoo, Vintage Plum 
Oczywiście skusiłabym się na więcej odcieni, ale ten był jako jedyny nietknięty... To taki fiolet wpadający w szarość. Świetny zarówno do dziennych, jak i wieczorowych makijaży. Seria ta jest chyba jedną z lepszych. Jej główną zaletą jest trwałość i kremowa, dobrze rozprowadzająca się konsystencja. Posiadam także odcień Permanent Taupe, którego używam do brwi. No i te opakowanie...poręczne, estetyczne słoiczki... Gdybym miała tak polecić dobre cienie do powiek, to te z pewnością znalazłyby się w pierwszej trójce.




sobota, 7 listopada 2015

Maski do włosów suchych i zniszczonych | ECOLAB - dobry wybór?

Kosmetyki ECOLAB z pewnością stały się bardziej popularne, odkąd trafiły na półki supermarketu Carrefour. O ile dobrze pamiętam kosztowały mnie po około 25 zł i niesamowicie kusiły fajnymi, prostymi opakowaniami. Wzięłam dwie, bo na jedną oczywiście nie mogłam się zdecydować i zaczęłam testy. Pierwsza myśl? Ciężkie te maski, oj ciężkie.

Zaczyna się bardzo niepozornie. Maślana, nie za gęsta wcale konsystencja. Ładne, naturalne zapachy. Nic innego, jak porządna odżywka w opakowaniu maski do włosów. Podczas aplikacji, a nawet podczas spłukiwania nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Dopiero, gdy włosy wyschły całkowicie zobaczyłam, że wiele się na nich działo! Musiałam odłożyć serum i inne jedwabie, by nie przekroczyć cienkiej granicy między konkretnym wygładzeniem, a obciążeniem całej fryzury.



|Maska do włosów uspokajająca, nawilżająca - z olejkiem jojoba, ekstraktem aloesu i malwy, z olejkiem z orzesznicy oraz organiczną oliwą|

Jako pierwsza zwróciła moją uwagę i sumie nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam. Z czasem żałuję, że używałam jej może odrobinę w zbyt dużej ilości, bo zapewne w mniejszej działałaby równie dobrze. Sprawiała, że moje włosy były dosyć gładkie, przyjemne w dotyku, błyszczące. Przetrzymywałam ją na włosach przez ok.15-20 minut i myślę, że to optymalny czas, by pozwolić jej w pełni działać. Nie polecam stosowania jej od nasady, gdyż efekt oklapniętej fryzury rodem spod czapki jest niemal gwarantowany. Uważam też, że maska zdecydowanie lepiej spisze się przy włosach grubych i gęstych, niż przy cienkich i rzadkich. 




|Maska przyśpieszająca wzrost włosów z masłem shea, z ekstraktem z orzecha mydlanego i masłem kakaowym|

Obie maseczki są do siebie podobne zarówno pod względem konsystencji, jak i działania, ale ta jest jeszcze cięższa. Nakładam ją od mniej więcej połowy długości włosów na najbardziej zniszczone partie. Ma bardzo przyjemny zapach, lekko słodki, nienachalny, który utrzymuje się na włosach. Pewnie nie zaskoczę Was, jeśli powiem, że wzrostu włosów nie zauważyłam. Rosną tak jak rosły - w swoim tempie, choć to raczej nie dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że maska niemal nie miała styczności z moją skórą głowy. W każdym razie dawno żadna tak nie wygładzała moich kręconych włosów. Widzę, że wyglądają zdrowiej, są odżywione, nawilżone i błyszczące. 


Zarówno jedną i drugą maskę mogę Wam z czystym sumieniem polecić. Szczególnie posiadaczkom burzy niesfornych włosów, aczkolwiek wersja z masłem shea bez dwóch zdań podbiła moje serce. Jeśli nie miałyście okazji jej używać, spróbujcie. A jeśli miałyście to zdradzicie mi, jak działają na Waszych włosach? 

czwartek, 5 listopada 2015

Olejek makadamia - do twarzy, ciała i włosów

Nie będę ukrywać, że jeśli chodzi o oleje to na burym końcu mogłabym postawić kokosowy, a na samym szczycie lniany. Każda z nas jest inna, w związku z czym nasze ciała i włosy mogą mieć różne potrzeby. Dziś napiszę Wam trochę o olejku, który z pewnością zająłby u mnie mocne, drugie miejsce, bo działa naprawdę, naprawdę nieźle. A oto i on, olejek makadamia z Organique :)

Włosy:
Pozwolę sobie zacząć od tego punktu, gdyż to właśnie moje włosy zaprzyjaźniły się z tym olejkiem najbardziej. Kluczem do sukcesu okazało się wyłącznie odpowiednio długie przetrzymanie go na włosach i dokładne spłukanie. Zazwyczaj przed snem, nakładam jego niewielką ilość na długości od połowy ucha w dół, a następnie porządnie zmywam, ale godzina, dwie to zapewne wystarczający czas, aby olejek odpowiednio działał. Efekt, który otrzymamy nie będzie taki, jak po użyciu maski z silikonami, które moje wysokoporowate włosy bardzo lubią, jednak przy regularnym stosowaniu olejek nam to wynagrodzi, gdyż jego działanie jest długotrwałe. Nawilża włosy, nadaje im ładny, zdrowy połysk i dobrze je wygładza. Przyznam szczerze, że zdarza mi się nawet zabezpieczać nim końcówki, choć przy rzadkich włosach może okazać się to wyjątkowo nietrafionym pomysłem. 


Twarz:
Olejku makadamia nie stosuję na twarzy zbyt często, bo zdaję sobie sprawę, że w moim przypadku mniej znaczy więcej i tego się trzymam, by cera była w dobrym stanie. Genialnie zmywa mi się nim makijaż oczu. Może zajmuje to troszkę więcej czasu, niż gdy używam kosmetyków do demakijażu, ale zauważyłam, że rzęsy od olejku są mocniejsze, odrobinę ciemniejsze, a skóra pod oczami miękka i nawilżona. Omijam natomiast okolice strefy T. 


Ciało:
Jeśli tłusta konsystencja i intensywny, orzechowy zapach Was odstrasza, to lepiej nie zastępujcie swojego ulubionego balsamu olejkiem, choć jestem skłonna namawiać do stosowania chociaż dwa razy w tygodniu. Wcieranie go w szczególnie kłopotliwe partie ciała, narażone na rozstępy, czy cellulit, może przynieść upragnione efekty. Z pewnością zauważycie, że skóra jest gładsza, bardziej napięta i odżywiona. Polecam aplikację przed snem, by w ciągu dnia nie czuć się niekomfortowo.


Najbardziej zaskoczyło mnie pozytywne działanie olejku makadamia na moje rzęsy. Podczas demakijażu zwykłym płynem micelarnym potrafiłam na waciku znaleźć nie jedną rzęsę, a teraz tak nie jest. Lepiej się prezentują i są mocniejsze. Jestem bardzo ciekawa, które olejki królują u Was i jakie macie doświadczenie z olejkiem makadamia? 


cena: 69,90 zł | pojemność: 125 ml | dostępność: Organique