piątek, 16 lutego 2018

Promocja w Super- Pharm 1+1 za grosz dowolnej marki | Bourjois Silk Edition, 52 Vanilla




W dniach 8-14 lutego była naprawdę dobra promocja w Superpharm na kosmetyki do makijażu. Z ich kartą drugi kosmetyk tej samej marki kosztował symboliczny grosik! Niestety dowiedziałam się o tym dużo za późno, zupełnie przez przypadek podczas zakupów. Weszłam do drogerii tylko po tusz do rzęs, no ale skoro mogę wybrać sobie coś jeszcze z Bourjois za darmo, to wybrałam :)



Puder w kamieniu Silk Edition, w odcieniu 52 Vanilla w cenie standardowej kosztuje ok. 60 zł, natomiast w internetowych drogeriach znajdziecie go też za 40 zł. Pierwsze co może zaskoczyć, to opakowanie. Wykonane naprawdę solidnie, ładnie i praktycznie. Posiada w środku fajne lustereczko i gąbeczkę. W podróży na pewno nie martwiłabym się, że mi się rozleci w torbie. Kosmetyk pachnie dyskretnie, w dotyku jest jedwabisty. Takiego efektu też możemy się spodziewać na twarzy. Pomimo właściwości matujących, wykończenie będzie jedwabiste, nadające skórze zdrowy wygląd i blask. W moim odczuciu Slik Edition w duecie z podkładem kryjącym, dodatkowo spotęguje efekt maskowania niedoskonałości, ale na pewno nie utworzy na twarzy maski. Nie wysusza, nie wchodzi w załamania, dobrze współpracuje z bazami, podkładami i korektorami. Wcześniej stosowałam dość często puder Maybelline z serii Fit Me i choć nie narzekałam na niego, to teraz widzę ogromną różnicę. Bourjois zdecydowanie wygrywa również pod względem trwałości. Moja skóra często się świeci, łatwo się przetłuszcza, szybko gromadzi sebum. Silk Edition na wiele godzin zabezpiecza ją przed niepożądanym błyszczeniem. Z ręką na sercu - polecam. Warto poszukać promocji i wypróbować ten puder na własnej skórze.


Jak przestałam obgryzać paznokcie? Przed i po, moje rady, przemyślenia i trudności

W podstawówce moja mama wiele razy i bezskutecznie próbowała zmotywować mnie do zapuszczania paznokci. Z tego co pamiętam, nawet nie podejmowałam się takiej próby. Wiedziałam, że to dla mnie jest za trudne, a na efekty musiałabym zbyt długo czekać. Nie chciało mi się i jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Dziewczynki w wieku 8 czy 10 lat nie myślą o długich, seksownych, czerwonych pazurkach. Temat i jednocześnie problem ciągnął się za mną do gimnazjum. Nastoletniej już młodej kobiecie trochę głupio, że obgryza paznokcie. Nie afiszuje się z tym, ukrywa dyskretnie dłonie, gdy tylko może, a kiedy zostaje ze sobą sam na sam daje się wciągnąć, zapomina, że miała tego nie robić i obgryza paznokcie. Z nerwów? U mnie nie było to zasadą. Mogłam być zdenerwowana, ale nie musiałam. Często obgryzałam z nudów. Pojawiły się już w tym czasie pierwsze poważniejsze próby walki. Kupowałam odżywki gorzkie, ale jakby to ohydnie nie zabrzmiało - powiem to. One jeszcze bardziej mnie napędzały do obgryzania. Efekt był całkowicie odwrotny od zamierzonego. Wiele prób, najdłuższe wahały się czasowo od 2 do maksymalnie 3 tygodni. Gdy tylko paznokcie wyglądały lepiej, robiłam z nimi porządek i mój trud i wysiłek kilkunastodniowy był na marne... Okres liceum minął zupełnie tak samo, ale z upływem lat wstydziłam się swoich dłoni coraz bardziej. Chowałam je, gdy tylko ktoś dłużej na nie patrzył czułam się bardzo niezręcznie. Moja pewność siebie nie była na zbyt wysokim poziomie. Kiedy koleżanki mówiły o lakierach starałam się zmienić temat.




Zdjęcie nie jest moje. Nie mam z tamtych czasów zdjęcia, bo nigdy nie przyszło mi do głowy, by moim ohydnym paznokciom cykać fotki. Ale były idealnie w takim stanie jak na tym zdjęciu. Zdjęcie pochodzi ze strony www.youtube.com/watch?v=qEeyqTwkTsA z filmiku Nataly Nails. Zerknijcie, piękna metamorfoza!



Po maturze poszłam do pracy. Zawsze przed rozmową kwalifikacyjną starałam się kilka dni nie obgryzać paznokci. Niech choć odrobinę mój wstrętny nałóg nie rzuca się w oczy - tak myślałam.. O dziwo nigdy nie spotkałam się z jakąś przykrą sytuacją. Nikt mi nie wytknął obrzydliwych paznokci. Ja czułam się z nimi fatalnie. Wiele razy myślałam, jak wiele lakierów bym sobie kupiła.. W ogóle bym na nie nie oszczędzała! Kupowałabym wszystkie kolory, które wpadną mi w oko.. Bardzo tego pragnęłam, ale to było dla mnie zbyt odległe. Nieosiągalne. Ktoś może powiedzieć.. wielki wyczyn! Nie pchać pazurów do buzi! Wierzcie lub nie, jeśli nie miałyście takiego problemu możecie nie zrozumieć. To wyczyn wielki. Trudniejszy od odchudzania, od wielu innych rzeczy.. Jeżeli jesteś na diecie i jednego dnia odpuścisz nie wrócą Ci nagle stracone kilogramy. Nic się nie stanie. Możesz sobie pozwolić na chwile zapomnienia. W przypadku obgryzania paznokci tracisz wszystko w kilka sekund i zaczynasz od nowa. Ja wiele razy zaczynałam...  W internecie często czytam, że ważne jest aby znaleźć przyczynę obgryzania. Artykuły chyba piszą ludzie, którzy nigdy nie mieli takiego problemu. Ja nie miałam żadnych powodów by obgryzać paznokci. Robiłam to ot tak, z kaprysów, z nudy, bo miałam taką ochotę...


Aktualnie pracuje w miejscu, gdzie na dłonie się patrzy. Wszystkie koleżanki z mojej pracy mogą pochwalić się ładnymi pazurkami. Ja byłam wyjątkiem. Z obgryzionymi koniuszkami paznokci, nieraz ze zmaltretowanymi do krwi skórkami. Wstyd ogromny prowadził mnie bardziej w stronę bezradności niż motywacji. Tyle razy się starałam i nie wychodziło. W październiku 2017 roku pomyślałam sobie. Kasia! Robię sama sobie takie wyzwanie. Jeżeli do 15 listopada nie obgryzę paznokci kupuję sobie zestaw do robienia hybryd z jakąś fajną lampą!  Pierwszy kilka dni jakoś minęło. Łapałam się na tym, że odruchowo kierowałam place do ust. Paznokcie coś tam rosły, ale tak wolno... Pod koniec października motywował mnie fakt, że już tylko 15 dni i dopnę swego! Będę mieć fajny prezent. Te 1,5 miesiąca było mi ciężko. Nawyk od czasów dzieciństwa był bardo silny. Jakoś wytrzymałam. Niemal codziennie na moje ogryzki nakładałam odżywkę złotą od Sally Hansen (taką na przyśpieszenie wzrostu i wzmocnienie, jest w Rossmannie za jakieś 20 zł).  13 listopada złożyłam zamówienie przez internet. Po 15 miałam już swój zestaw do hybryd, choć przyznam, że paznokcie były jeszcze dość krótkie i brzydkie. Pod koniec listopada zrobiłam pierwsze hybrydy. Od tego czasu robię je systematycznie. Paznokcie odrastały, moja walka wciąż trwała. W niektórych miejscach miałam bardzo nierówną płytkę. Tak naprawdę dopiero teraz, a mamy już luty moja płytka jest gładka. Paznokcie po jakichś 2-3 miesiącach zaczęły rosnąc szybciej. Do dziś łapię się na chęci obgryzienia paznokci. Wiem, że to walka chyba na zawsze. Pomagają mi hybrydy. Zauważyłam, że gdy mam umalowane paznokcie jest mi łatwiej. Najtrudniej, gdy jakimś cudem nie umaluje ich i są "gołe", bez żadnej odżywki.  Głupio jest mi radzić komuś, jak przestać obgryzać paznokcie, bo jeszcze tak niedawno sama miałam z tym ogromny problem. Na pewno trzeba wykazać się dużą siłą woli. Może warto tak jak ja wyznaczyć sobie cel i wynagradzać sobie to? Dobrze jest też zacząć o paznokcie dbać, nawet z lekką dozą obsesji i profesjonalizmu. Ja zapisałam się pierwszy raz w życiu na manicure do salonu kosmetycznego... w wieku 23 lat. Pierwszy raz...  Kupujcie sobie lakiery, lampy, ozdoby do paznokci za każdy tydzień walki z obgryzaniem.. Mi to pomogło, choć wiadomo - nagrody nie są najważniejsze, tylko nasze samozaparcie.

po lewej moje paznokcie pod koniec stycznia, po prawej na chwilę obecną dziś zdjęcie wrzuciłam na Insta - pierwsze zdjęcie moich paznokci, które w całym moim życiu wrzuciłam w sieci.... Wiem, do ideału jeszcze naprawdę mi daleko. Bardzo daleko. Ale pomału, kroczkami dojdę do celu, którym są piękne, długie i mocne paznokcie! :)


Dopiero dzisiaj widzę, jak w wytrenowany już sposób często chowałam swoje dłonie, by nikt nie zauważył moich paznokci. Trochę śmieszne, jak ktoś mógł nie widzieć? Niezwykłą frajdę sprawia mi kupowanie nowych lakierów. Nie umiem jeszcze idealnie pozbywać się skórek. Ja dopiero się uczę malować paznokcie, piłować je i dbać o nie. Nie umiem tego. Zaczęłam naukę w wieku 23 lat. I bardzo się cieszę, że mam w końcu taką możliwość.


wtorek, 6 lutego 2018

Ulubione maseczki do włosów i twarzy. jednorazowe


Może nie kupuję ich zbyt często, ale gdy tylko wyjeżdżam w pierwszej kolejności pakuję do kosmetyczki maseczki od Montagne Jennesse, 7th Heaven. W ich asortymencie są zarówno kosmetyki do włosów, jak i do twarzy. Ceny maseczek do włosów wahają się od 6 do 8 zł za saszetkę 25 ml. Wystarcza na 2 aplikacje. Te do twarzy kosztują ok. 5-6 zł za 15 ml i również możemy je rozdzielić na kilka razy (są bardzo wydajne). Pierwszy raz spotkałam się z tymi kosmetykami kilka lat temu. Wypróbowałam wówczas maseczkę czekoladową do twarzy i przepadłam! Gęsta, kremowa, o przepięknym zapachu. Świetnie zmiękczała moją skórę twarzy, rozświetlała ją i dodawała zdrowego blasku. Wersja kokosowa jest w zupełności taka sama. Na dodatek przywodzi mi na myśl słoneczne wakacje, morze. Używanie jej to czysta przyjemność.


Maseczki do włosów dużo rzadziej widuję w sklepie niż te do twarzy. A szkoda! Bardzo dobrze wygładzają włosy, nawet tak puszące się i niesforne jak moje. Pachną równie pięknie, łatwo aplikują się na włosy, nie obciążają ich. Warte są swojej ceny - nie mogę powiedzieć o nich niczego złego. Idealne sprawdzą się na wyjazdach, czy podczas domowych spa :) Kokosowa trochę lepiej sprawdziła się u mnie niż miodowa, a może po prostu zwyciężyły preferencje odnośnie zapachu.. W każdym razie gorąco polecam Wam maseczki tej marki.  ps. Warto po nałożeniu maseczki na włosy, założyć na głowę czepek jednorazowy, a na to jeszcze ręcznik. Taka "sauna" dla włosów wyraźnie wspomoże działanie kosmetyku :)

piątek, 2 lutego 2018

Co kupuję na AliExpress? A czego nigdy bym tam nie kupiła?

Dla mnie całe to chińskie Allegro to największy pochłaniacz czasu. Zazwyczaj wkręcam się w wyszukiwanie przeróżnych rzeczy tylko, gdy jestem pewna, że kolejnego dnia nie muszę rano wstać, bo leżąc wieczorem w łóżku, godzinami mogłabym kupować, przeglądać..

W tym całym nałogu mam jednak pewne zasady, które ostatnio lekko naruszyłam. Mianowicie na AliExpress nie kupuję rzeczy, które mogłyby zaszkodzić mojemu zdrowiu. Zdaje sobie sprawę, że zakupy tam nie są tak bezpieczne jak w normalnych sklepach z siedzibą w Polsce. Nigdy nie zdecydowałabym się na kosmetyki do twarzy, chyba w ogóle na żadne kosmetyki. Wyjątkiem są lakiery do paznokci, na które jeszcze czekam, ale będę się im bacznie przeglądać. Gafę strzeliłam kupując butelkę na wodę, jednak kilka razy ją wyparzyłam, przetrwała to, więc jest ok :)


Pyłki na paznokcie bardzo lubię z Ali :) Są naprawdę tanie (te na zdjęciu ok. 1,5 zł) i niczym nie różnią się od tych z np. Neonail. Zawsze jest mi szkoda wydać w sklepie 20 zł na trochę brokatowych drobinek... Na chińskim Allegro mamy ogromny wybór za grosze.



Kolejną kategorią, która mnie interesuje to kosmetyczki i organizery. Już jeden mam, a ostatnio doszła do mnie urocza kosmetyczka, taka do torebki, o niewielkim formacie. Wbrew pozorom jest dobrze uszyta i pojemna. Kosztowała w granicach 5 do 7 zł.


Wspomniałam wcześniej o butelce na wodę. Tak oto się prezentuje. Jest solidna, nic z niej nie wycieka, dobra do pracy. Nie wiem, czy kolejny raz zdecyduje się na tego typu rzeczy, bo miałam obawy, ale z tej na pewno będę korzystać.



Na koniec jeszcze chcę Wam pokazać serduszka kolczyki za niecałe 2 zł. Wiem, że niektórzy nie mogą nosić takich rzeczy, ale ja na szczęście nie zaliczam się do tego grona. Chińskie kolczyki nie barwią mi uszu, nie uczulają. Często mam problem z biżuterią, bo zwyczajnie ją gubię, dlatego taka taniocha jest dla mnie idealnym rozwiązaniem. Nie jestem na siebie aż tak zła, gdy przepadną mi kolczyki za kilka złotych. Serduszka prezentują się ładnie, wykonanie jest ok. Może nie zobaczyłabym ich na witrynie Apartu, ale jakościowo nie odbiegają od biżuterii z sieciówek.


Gdy tylko dotrą do mnie kolejne rzeczy z AliExpress na pewno je pokażę. A Wy, co lubicie i kupujecie tam najczęściej?