piątek, 9 sierpnia 2019

Podkład na lato | Too Faced, Peach Perfect

Uwielbiam markę Too Faced, bo jest to dla mnie istne połączenie dobrej jakości z dbałością o najmniejsze detale; takie jak chociażby opakowanie, piękne żłobienia w pudrze, zapach. Seria Peach Perfect kusi uroczym motywem, brzoskwiniowym zapachem, ale przyznam zupełnie szczerze, że podkład trafił do mnie przez przypadek, jako niechciany kosmetyk, który nie sprawdził się u mojej siostry.



Opinie o tym produkcie w sieci znajdziecie bez problemu. Głównie są to ochy i achy, więc chętnie dorzucę parę groszy od siebie, bez zbędnego popadania w zachwyty. Zacznę od opakowania - jest słodkie, bardzo praktyczne, estetyczne i higieniczne. Wszystko z niego wydobędziemy, nic się nie zmarnuje, a i oko cieszy. Mój kolor to Porcelain. Wpada w żółte tonacje i co przeszkadzało mojej siostrze - ciemnieje na skórze. Faktycznie tak jest, ale mi to odpowiada, bo jestem obecnie opalona, a kolor od razu po nałożeniu jest dla mnie nieco za jasny. Po kilku minutach ładnie łączy się z odcieniem mojej twarzy.



Zapach kosmetyku jest bardzo przyjemny, zaś konsystencja dość płynna, ułatwiająca dobre rozprowadzenie na skórze i sprawiająca, że produkt jest wydajny. Podkład ma być średnio kryjący i zapobiegać niepożądanym błyskom skóry 14 godzin. Dla mnie to jest totalna bujda, o której posiadaczki cery normalnej i tłustej mogą pomarzyć. W moim odczuciu podkład jest bardzo lekki, maskuje wyłącznie drobne zaczerwienienia i ładnie wyrównuje kolor skóry. Po 2-3 godzinach, bez względu na to z jakim pudrem go użyje moja skóra, skłonna do świecenia się w strefie T, daje mi czadu. Konieczne są poprawki w ciągu dnia, absolutnie nie jest to podkład matujący, dużo bliżej mu do rozświetlającego.



Mimo zalet i wad, które w nim dostrzegam, bardzo lubię ten podkład, szczególnie teraz, latem. Za jego lekkość, za bardzo zdrowy i naturalny efekt. W moim przypadku z błyszczeniem się skóry kompletnie sobie nie radzi, ale nie jestem zwolenniczką podkładów matowych na co dzień, a tym bardziej podczas upałów. Nadmienię jeszcze, że podkład ładnie ściera się z twarzy, nie tworzy przy tym nieestetycznych placków i zacieków. A co Wy o nim myślicie? Jak sprawdza się u Was?




Odcień bardzo mocno wpada w żółto-beżowy tony. Na zdjęciu po 2-3 minutach od nałożenia. 

piątek, 5 lipca 2019

HOA, SCHWARZKOPF, AUSSIE I ZIAJA | DROGERYJNE I TANIE



Aussie to jedna z moich ulubionych marek takich powiedzmy, że typowo drogeryjnych i tanich. Zarówno szampon jak i odżywka-maseczka Repair Miracle do włosów zniszczonych świetnie wygładza i pomaga ujarzmić puch na głowie. Lubię te produkty za zapach, za skuteczne działanie, przystępną cenę i dostępność. Oczywiście, znajdziemy coś z dużo lepszym składem, ale wśród drogeryjnych kosmetyków seria Repair Miracle od Aussie to dla mnie faworyci. Polecam wypróbować posiadaczkom włosów takie jak moje - gęste, puszące się, farbowane i niemal codziennie prostowane.

CENA: SZAMPON 14 ZŁ | MASECZKA 14 ZŁ


Żadne to odkrycie, bo maska do włosów Gliss Kur, Schwarzkopf do włosów farbowanych jest na półkach w drogeriach od dawna, ale ja jej nigdy nie używałam... Skusiłam się, bo była gdzieś w supermarkecie w promocji akurat.. I jest do włosów puszących/kręconych rewelacyjna! Bardzo ładnie wygładza, ułatwia rozczesywanie, sprawia, że włosy są takiej "lejące" i przyjemne w dotyku. Naprawdę, świetna maska za świetną cenę. Do tego jeszcze ta gęsta konsystencja - super!

CENA: 13 ZŁ




Trochę mniej wygładzający, ale równie lubiany przez moje włosy jest zestaw szampon i maseczka z linii masło kakaowe od Ziaja. Przyjemnie pachną, są całkiem wydajne, niewiele kosztują i radzą sobie z nieokiełznanymi włosami. Trochę nawilżają, trochę wygładzają. Myślę, że choć nie odczuwam takiego efektu WOW, to jest to fajna propozycja kosmetyków do codziennej pielęgnacji.

CENA: SZAMPON 7 ZŁ | MASECZKA 7 ZŁ


Ostatni pisałam Wam o dyniowym peelingu od Ziaja. Byłam bardzo zadowolona, więc gdy tylko się skończył, zdecydowałam się na wersję czekoladową. Działanie - identyczne! Kompletnie nie ma się do czego przyczepić. Z kolei zapach... takie 5/10! Dla mnie jest dużo mniej intensywny od dyni z imbirem, oczywiście jest przyjemny...ale to po prostu nie jest tak zwane TO :)


CENA: 18 ZŁ


Na tonik HOA skusiłam się w drogerii Kontigo. Jestem tam bardzo rzadko i nigdy wcześniej nie widziałam tej marki. Niestety ochów i achów nie będzie. Tonik jest przyjemny, bardzo delikatny, nie podrażnia, ale też w sumie nie robi nic.. Trochę jakby wodą przemywać twarz. Nie zauważyłam ani efektu nawilżenia, ani oczyszczenia.. Ponownie nie kupię, ale może wypróbuję jakiś kremik tej marki, co by jej tak całkowicie nie skreślać :))

MELISSA CZY ZAXY? Gumowy buty, które wybrać?




Hej! Dziś chciałabym Wam przybliżyć trochę dwa modele gumowych butów najpopularniejszych marek - Zaxy i Melissa. Można je upolować w naprawdę dobrej cenie kupując przez internet, dlatego radzę przed zakupem zrobić rozeznanie w sieci. Balerinki Melissa Space Love VI to wydatek od 189 zł do nawet 279 zł. A za model sandałów Zaxy Diva Top Sandal Fam musimy zapłacić od 149 zł do 239. Warto czekać na promocje i porównywać ceny w sklepach internetowych.


Co do rozmiaru - moja stopa ma około 25 cm i zazwyczaj noszę rozmiar 40. W obu przypadkach nie ryzykowałam, wzięłam czterdziestkę, ale wcale nie był to dobry wybór. Guma jest rozciągliwa, dopasowuje się do stopy i zdecydowanie lepiej czułabym się w rozmiarze 39. Następnym razem, kiedy już zdecyduję się na baleriny Zaxy (taki mam plan), wezmę rozmiar mniejszy. Baleriny Melissa lekko odstają mi po bokach przy chodzeniu... Ciekawa jestem, czy z Zaxami byłoby tak samo.


środa, 5 czerwca 2019

Dobre i niedrogie kremy pod oczy



Przez ostatnie miesiące miałam przyjemność testować nowość marki Floslek - kremy pod oczy ze świetlikiem i z masłem shea , kwasem hialuronowym oraz z witaminą C. Zamknięte są w wygodnych i estetycznych opakowaniach i mają pojemność 15 ml. Zakupić można je w drogeriach stacjonarnych oraz w sklepie internetowym klik! (tutaj poczytacie też o składzie kremów). Kosztują 16,49 zł, co uważam za cenę wyjątkowo atrakcyjną biorąc pod uwagę ich niesamowite działanie :)

niedziela, 2 czerwca 2019

Ulubione kosmetyki w maju

Witajcie! Po długiej przerwie wracam do Was z ulubionymi i najczęściej używanymi kosmetykami w maju. Nie było tych takich prawdziwych ulubieńców bardzo dużo. Wybrałam wyłącznie te produkty, które towarzyszyły mi w codziennej pielęgnacji i makijażu dzień w dzień. Jest dużo peelingów (uwielbiam je!) i.... sami zobaczcie :)


Peeling do rąk to dla mnie troszkę taki gadżet. Na pewno gdyby nadszedł dzień, że zabraknie go wśród moich kosmetyków to nie wpadnę w panikę. Nie jest niezbędny przecież! Ale.. Jagodowy peeling do dłoni od marki Soraya pachnie nieziemsko! Pięknie, słodko i tak naturalnie. Konsystencja także jest przyjemna - drobinki nie są ani za ostre, ani zbyt delikatne dla skóry. No i działanie! Dłonie są mięciutkie w dotyku, czuję na nich lekki film, są nawilżone. Polecam z serii foodie także melonowy krem do rąk - boski! :)


Z kosmetykami od Lirene trochę mi nie po drodze. Jak się chwilę zastanowię, to muszę przyznać, że bardzo rzadko decyduję się na zakup czegoś z ich asortymentu. Nie dzieje się tak w wyniki złych doświadczeń, ot tak, przypadek. I  właśni przypadkiem też peeling do twarzy o fajnym zapachu poprzeczki trafił w moje ręce. Akurat w przypadku kosmetyków do twarzy lubię, gdy zapach jest słodki, owocowy najlepiej, ale nie za mocny. Ten taki jest. Drobinki są bardzo małe, jednak dobrze radzą sobie z zaskórnikami i martwym naskórkiem. Peelingu używam co drugi, trzeci dzień. Jest skuteczny i jednocześnie przyjazny dla skóry wrażliwej i naczyniowej (czyli takiej jak moja). Dogłębnie oczyszcza, nadaje uczucie świeżości, a przy tym nie ściąga i nie podrażnia skóry. Z pewnością kupię kolejne opakowanie.

niedziela, 24 marca 2019

Kat von d | studded kiss lipstick


Z Kat Von D nigdy nie miałam styczności. Gdzieś tam kosmetyki tej marki się przewijały, ale nigdy specjalnie mnie nie interesowały. Przynajmniej nie na tyle by coś sobie kupić. Szminkę w kolorze ognistej czerwieni, Tijuana dostałam w prezencie :) Na zdjęciach widzicie również odcień Prayer, niby brąz, niby śliwka, taka dość odważna propozycja. 

środa, 13 marca 2019

3 dobre peelingi Nacomi, Isana| TWARZ I CIAŁO


Peelingi kawowe już od dłuższego czasu są bardzo pożądane i co chwile jakaś firma kusi nas swoimi wariacjami. Markę Nacomi bardzo lubię, często są to dobre pod kątem składu kosmetyki, w naprawdę przyzwoitej cenie. Dostępne są w drogeriach Hebe i w sklepach internetowych.



Ich Coffee Scrub o zapachu kokosa kupiłam za około 40 zł | 200 g. Są dwie rzeczy do których mogę się przyczepić - zbyt sucha jak na mój gust konsystencja i opakowanie, ale to już mocno subiektywne odczucia. Cała reszta, zaczynając od najważniejszego, czyli składu - na wielki plus! Zerknijcie same na zdjęcie powyżej. Kawa Robusta, sól morska, masło kakaowe, olej kokosowy.. Jest nieźle. W kategorii zdzierania przydzieliłabym ten peeling do ostrych, konkretnych zdzieraków martwego naskórka. Skóra po jego użyciu jest bardzo przyjemna w dotyku, gładka, lekko nawilżona, pachnąca kawą i kokosem. Sucha, według mnie zbyt sucha konsystencja utrudnia aplikację i gdyby była choć odrobinę bardziej wilgotna, przełożyłoby się to na lepszą wydajność produktu. Opakowanie z kolei po prostu mi się nie podoba i jest dla mnie mało praktyczne, ale to jak już wspomniałam kwestia naszych indywidualnych preferencji. Polecam wypróbować, tym bardziej, że jest to dobry odpowiednik, do tego tańszy kultowych Body Boom.



Kolejny peeling to znów Nacomi, ale tym razem do twarzy. Równie piękny, intensywny zapach czekolady. Fajne, wygodne opakowanie, choć  nie wiem, czy nie wolałabym np. tubki? Być może.. Ceny dokładnie nie pamiętam, wydaje mi się, że za to cudeńko trzeba zapłacić około 20 zł. Pojemność 80g. Wydajność przeciętna, jednak dzięki mokrej i nieco lepkiej konsystencji peeling łatwo i szybko aplikuję się na skórę twarzy,.

SKŁAD (możecie sobie zerknąć na oficjalnej stronie Nacomi) Mamy między innymi cukier trzcinowy, masło kakaowe, olej awokado.

Jest raczej delikatny, zdzierakiem na pewno bym go nie nazwała, ale nawilża i wygładza jak trzeba. Pozostawia lekki film na skórze, nieziemsko pachnie, oczyszcza.. A jeśli nie lubicie czekoladowych kosmetyków (nie wiem, istnieją takie osoby? :D) to tylko powiem jeszcze na koniec, że peeling jest dostępny w innych wariantach zapachowych.


I ostatnią, na szarym końcu mamy Isanę prosto z Rossmanna, z nowej, jajecznej serii do oczyszczania twarzy. Kusi mnie jeszcze ta pianka, ale może innym razem! Najpierw do koszyka trafił peeling  o dość specyficznym zapachu, jajecznym, oczywiście, choć takim trudnym do opisania. Musicie powąchać same. Cena to około 10 zł za 100 ml.

Przyznam, że jeśli mówimy o peelingach do twarzy, to takie właśnie opakowanie odpowiada mi najbardziej i jakby nie spojrzeć - jest naprawdę higieniczne. Konsystencja kremowa, gęsta, ułatwiająca aplikację. Ostrość drobinek złuszczających - ostra :D ale nie jest to mocny zdzierak, taki średni bym powiedziała. Fajnie oczyszcza, daje TO uczucie świeżości po zmyciu. Jestem z niego bardzo zadowolona i pewnie sięgnę przy okazji po kolejne opakowanie.  SKŁAD

PS. Etap Young mam już za sobą, ale jak widać daje radę nie tylko ze skórą nastolatek :DD