czwartek, 29 marca 2018

Ile kasy na weekend w Londynie? | Paragon z Anglii



Londyn jest miastem drogim, ale da radę zwiedzić go bez wyrzeczeń i milionów na koncie. Ja w stolicy Anglii byłam równo dwa pełne dni (nie liczę dnia wylotu i powrotu). Nocleg znaleziony w internecie niedługo przed podróżą kosztował mnie tylko 200 zł za 3 noce od osoby! Jeśli się chce, to naprawdę można znaleźć atrakcyjną ofertę. Loty kosztowały mnie 79 zł  w obie strony za osobę liniami Ryanair. Samolot lądował na lotnisku Stansted a pokój wynajęłam w strefie 3, więc trzeba było jakoś tam dotrzeć. Jeżdżą busy, pociągi i taksówki. Wybrałam opcję pierwszą i zapłaciłam już w obie strony 18 funtów. (tak, opłaca się od razu kupić w obie strony). Po samym Londynie poruszałam się albo pieszo, albo autobusami i pociągami DLR. Koszt biletu dziennego (wyłączając godziny szczytu ok. 9-10 rano i ok. 16-19, coś koło tego) to 12,3 funta. Bilety takie zakupiłam dwa. 



James's Park | okolice London Eye | sklep Lush na Oxford Street | Emma w muzeum MT| okolice Camden| London Eye 


Ceny - transport i nocleg - od osoby 

Samolot - 79 zł 
Nocleg - 200 zł / 3 noce w 3 strefie
Bilet dzienny na autobus/pociąg - ok. 60 zł x 2
Transport Stansted - Londyn - ok.  90 zł 

Podsumowanie: ok. 500 zł za wszelkiego rodzaju transport i nocleg. Dużo? Niby tylko wypad weekendowy, więc nie tak mało, ale już biorąc pod uwagę, że w tej cenie znajduje się lot, nocleg, wszystkie bilety komunikacyjne... 


Muzea w Londynie są zazwyczaj darmowe, ale jeśli najdzie Was ochota np. na Muzeum Madame Tussauds to za wejście zapłacicie 35 funtów, czyli ok. 180 zł. Byłam, widziałam i polecam, jednak może o tym innym razem, gdyż skupiamy się na wersji niskobudżetowej. Za zwiedzanie więc nie płacimy, korzystamy z wystaw i atrakcji, które stolica Anglii oferuje nam za darmo. Muzeum Nauki na Kensington i spacerki, a jest co oglądać! 

Jedzenie nie jest tanie, nawet w fast foodach. Za kanapkę w Burger Kingu zapłaciłam niecałe 7 funtów, dlatego polecam odpuścić sobie tego typu miejsca, jeżeli dysponujemy małym budżetem. Najtaniej jest chyba w Lidlu, trochę drożej w Tesco. Możemy robić tam zakupy i przyrządzać posiłki samodzielnie. Na 2-3 dni w Londynie na jedzenie i picie spokojnie powinno nam wystarczyć 40-50 funtów od osoby, czyli ok. 200 zł. Dysponując taką kwotą na pewno nie będziecie ani głodni, ani spragnieni.  

Przykładowe ceny art spożywczych w funtach:

opakowanie bułeczek słodkich - ok. £1-1,5 
mała kawa Cocio - £1
cola 1,75 l. - ok.  £1,5 - 2
pringlesy - £1-1,5
czekoladowe drażetki - £0,8
mały sok pomarańczowy - £
bułka biała - £0,3
piwo - £1,5 - 2
zestaw w Maku wrap + napój + frytki - £ 5,5 - 6
duża kanapka w Burger Kingu - £6,5
batonik zbożowy - £0,6 - 0,8

Big Ben niestety zakryty :( | uwielbiam ich autobusy! | peron 9 i 3/4 :D


Tak naprawdę wszystko zależy, gdzie zrobimy zakupy. Jest mnóstwo promocji typu 2 za 1, 3 za 2. Nie tak jak u nas raz na jakiś czas. Trzeba się rozglądać, mądrze wybierać i kasę zaoszczędzimy. 


Myślę, że w kwocie 700 zł od osoby spokojnie można zamknąć wypad weekendowy do Londynu, o ile los się do nas uśmiechnie i uda nam się kupić tanio bilety lotnicze i zaklepać nocleg. Przyoszczędzoną forsę polecam wydać w sklepach na Oxford Street lub przeznaczyć na kolejną podróż :) * Wpis jak najbardziej jest subiektywny, stworzony na podstawie moich doświadczeń. 

LOREAL X BALMAIN COLOR RICHE | CONFIDENCE 356



Gdy tylko pojawiła się kolekcja L'Oreal x Balmain to stwierdziłam, że ją sobie podaruje. Żaden odcień nie przypadł mi do gustu - takie nieodkrywcze i nieużyteczne, pomyślałam. O szminkach zapomniałam, a kiedy znów wróciłam do tematu, byłam mega zdziwiona, że jeszcze coś zostało na półkach! Jak to?! Nie wyprzedało się?! To trochę samo mówiło za siebie, ale poszperałam, pomacałam i uznałam, że ostatecznie mogę kolor Confidence 356 przygarnąć. Na samym dole macie link, do jednego z moich wpisów, w którym możecie zobaczyć jak prezentuje się na skórze.


Dla mnie była to jedyna szminka z całej kolekcji warta uwagi. Nie jest ona kryjąca, stanowi tylko beżowo - złotą mgiełkę, poświatę. Z tego co się orientuję, teraz taki właśnie efekt jest w modzie. Możemy więc dowolnym kolorem pomalować usta, i na samym końcu dodać błyszczącej Confidence. Solo także wygląda ładnie, myślę, że z opaloną skórą tworzyłaby świetny look. Trwałość jest bez zastrzeżeń, zapach słabo wyczuwalny, opakowanie klasyczne, bez fajerwerków, a konsystencja przyjemna i kremowa. Czy skusiłabym się na nią ponownie? Raczej nie. Przereklamowany produkt, absolutnie nie za cenę ok. 60 zł (sklepy stacjonarne). Jeśli macie okazję w internecie zamówić te szminki połowę taniej, śmiało korzystajcie. Są dobre jakościowo, choć spodziewałam się czegoś więcej, bo to przecież Balmain, no ale trzeba dodać, że TEN Balmain jest produkowany hurtowo, na potrzeby L'Oreala. Żaden luksus, ot zwykła szminka, w przypadku Confidence, o ciekawym odcieniu, przynajmniej :)  Dałyście się skusić, czy ominęłyście szerokim łukiem?


SWATCH ZOBACZ

środa, 28 marca 2018

Lakiery hybrydowe z AliExpress | które wybrać ?

Może na początku zaznaczę dla jasności. Nie zamierzam przekonywać ludzi, aby zaczęli robić zakupy na AliE. Wiadomo, tam skład jest niepewny, towar jest niepewny, różnie bywa. Sama dopiero od niedawna zaczęłam zamawiać u nich lakiery hybrydowe, a wcześniej byłam wierna Neonail i zastrzegałam, że nigdy nie sięgnę po ten chiński badziew. Zaskoczyłam się jednak, bo tani bubel, który zamówiłam na próbę, zagościł w moim domu w większej ilości. Dziś myślę, że Semilac, czy wspominany Neonail, jak i każda inna znana marka hybryd niewiele różni się od tych nieoryginalnych, zapakowanych nieraz w tandetny pojemniczek lakierów.



AZURE
ok. 6 zł | 7 ml

Pod względem estetycznym są to jedne z lepiej wykonanych lakierów z AliE. Opakowanie jest solidne, ciężkie, nic się nie wylewa, nie zgniata. Zamówiłam trzy kolory - lawendowy, taki neonowo-malinowy i intensywną brzoskwinię. Ze wszystkich jestem zadowolona. Lakiery nie śmierdzą, są gęste, ale nie na tyle by utrudniać aplikację. Do pełnego krycia wystarczą 2 cienkie warstwy. Lakiery dobrze współpracują z bazą i topem z Neonail. Ich trwałość jest standardowa, niczym nieodbiegająca od oryginalnych firm.





HNM
ok. 3-4 zł | 8 ml

Fajne, malutkie, poręczne buteleczki. Dosyć masywne, dobrze wykonane. Podobne trochę do lakierów ORLY. Radzę nie przywiązywać zbyt dużej wagi do odcieni, które zamawiacie. Mi przytrafiły się kolory mocno odbiegające od tego, co na zdjęciu, aczkolwiek równie ładne :) Na zdjęciu widzicie fioletowy glitter. Pomimo olbrzymiej ilości drobinek lakier nie jest za gęsty, jego konsystencja jest idealna, bezproblemowo rozprowadza się na paznokciu. Krycie pełne możemy osiągnąć przy 2 warstwach. Jakość naprawdę zadowalająca! Trwałość standardowa. HNM i AZURE to moje ulubione marki jeżeli mówimy o lakierach z AliE.





ESSAJE | KADITION
ok. 3 zł | 8 ml


Na koniec zostawiłam dwie "marki", które niekoniecznie przypadły mi do gustu. Cena tych lakierów jest bardzo kusząca, ale zdecydowanie lepiej dopłacić dwa razy tyle i wybrać lakiery wyżej wymienione. Pierwsze, co może nas zirytować to buteleczka. Leciutka, wykonana z tandetnego plastiku.. zdecydowanie oczu nie cieszy. Zapach jest zwyczajny, trwałość trochę gorsza niż u AZURE czy HNM, czasami po tygodniu lakier mi odchodzi, czasami po 10 dniach. Konsystencja jest gęsta, a aplikacja może i nie tragiczna, ale też nie przyjemna. Łatwo nałożyć lakieru za dużo w kącikach lub na brzegach. Krycie jest w porządku, 2 warstwy wystarczą, ale co z tego, skoro musimy bardzo uważać na nierównomierne rozłożenie lakieru... Raczej więcej lakierów Essaje i Kadition zamawiać nie będę, bo w ich przypadku faktycznie czuję przepaść między lakierami Neonail, czy Semilac.



Odpowiadając na pytanie w temacie - które lakiery wybrać?, powiem, że w przypadku AliE warto kierować się ceną. W moim odczuciu najtańsze lakiery były najgorzej wykonane, a te nieco droższe jakością dorównują popularnym hybrydom. Osobiście często też przeglądam zdjęcia i komentarze pod aukcjami. Przyznacie, że Essaje, czy Kadition już na pierwszy rzut oka, wygląda na produkt kiepski jakościowo? Może którąś markę pominęłam, a jest warta uwagi? :) Z chęcią się o niej dowiem! Patrzycie z góry na chińskie hybrydy, czy tak jak ja, przekonałyście się do nich? :)

wtorek, 27 marca 2018

Lush, Let The Good Times Roll | nieziemska pasta do mycia i oczyszczania twarzy


Coś czuję, że będę zmuszona odwiedzić Lush ponownie! W Londynie kupiłam sobie ich pastę do oczyszczania twarzy Let The Good Times Roll. Opakowanie może nie robi jakiegoś większego wrażenia, ale jego zawartość to już inna bajka! Pasta jest gęsta, o żółtym, musztardowym odcieniu, pachnie obłędnie, słodko-słono i ma w sobie kawałki popcornu... Nie spotkałam się jeszcze z takim kosmetykiem :)


Popcorn oczywiście stanowi tylko nie do końca przemyślaną dekorację i jest jakby nie patrzeć zbędnym zapychaczem opakowania.  Przed zakupem możemy sobie obejrzeć filmik kręcony podczas produkcji LINK oraz przeczytać skład na stronie LINK. W skrócie powiem, że pasta Let The Good Times Roll składa się głównie z polenty, oleju kukurydzianego, cynamonu, mąki kukurydzianej. Nie ma w niej szkodliwych substancji, niezaprzeczalnie jest kosmetykiem naturalnym, bezpiecznym dla delikatnej skóry twarzy. Pachnie słodko, ale delikatnie, myślę, że wielu osobom przypadnie do gustu. 



Aplikacja jest dziecinnie prosta. Wystarczy odrobinę pasty rozprowadzić na wilgotnych dłoniach i nanieść na twarz. Przy okazji możemy okrężnymi ruchami wykonać sobie masaż :) Szorstka struktura kosmetyku doda całemu zabiegowi działania peelingującego. Po upływie kilku minut zmywamy produkt ze skóry i osuszamy ją. Efekt? Ładnie rozświetlona skóra twarzy, zdrowy blask i uczucie śweżości. Dostrzegam też, że moje problemy ze strefą T są coraz mniej widoczne. Żałuję, że mogłam kupić tylko takie małe opakowanie, bo chciałabym aby ten produkt pozostał w mojej pielęgnacji na stałe. 

cena: £ 7.5 | 100 g

sobota, 24 marca 2018

Clarins, Instant Light Lip Balm Perfector | Lekki jak balsam, lśniący jak błyszczyk!



Markę Clarins bardzo lubię i choruję na ich olejek do ust! Muszę go kupić, bo czaję się z tym zamiarem zdecydowanie za długo. Ostatnio wybrałam sobie z ich asortymentu balsam do ust. Taki na co dzień, do pracy, którym mogę pomalować się bez lusterka :)



Padło na Instant Light Lip Balm Perfector w odcieniu różowym, 01 Rose. Nie przygotowałam do wpisu swatcha, chociaż myślę, że zupełnie nie byłby przydatny, gdyż pomadka jest w zasadzie transparentna. Daje błysk, minimalne zaróżowienie, kompletnie niewidoczne na pierwszy rzut oka. Nie jest to kosmetyk, który ma zaakcentować nasze usta. Jego zadaniem jest nadanie im zdrowego wyglądu, miękkości i lekkiego, naturalnego blasku. 



Opakowanie jest standardowe dla Clarins - estetyczny, czerwony kartonik. Zaś sam kosmetyk jest w wygodnym sztyfcie, umożliwiającym łatwą aplikację. Balsam jest mały, poręczny, idealny do torebki. Pachnie delikatnie, subtelnie, troszkę słodko. Co tu dużo mówić.. Jestem z niego bardzo zadowolona! Dla moich często spierzchniętych ust jest jak plasterek miodu. Fajnie je odżywia, sprawia, że wyglądają na wypielęgnowane i zadbane. Nigdzie się nie osadza, nie wchodzi w kąciki. Nie jest lepki, klejący, ani też tłusty! Dobrze zabezpiecza przed mrozem. Aplikacja to czysta przyjemność! Wypróbowałyście go może? Jeśli nie to polecam. Carmexy, Blistexy i inne rzuciłam w kąt :)
Uwaga! Balsam zawiera masło shea, ekstrakt z mango ( i witaminę E), co sprawia, że w zbyt wysokiej temperaturze może się roztapiać. 


 79 zł | 1.8 g | Douglas 

poniedziałek, 19 marca 2018

Lancome Tresor Midnight Rose | recenzja perfum




Lancome kojarzy mi się z trwałością. Nie zawodzą mnie, nigdy nie określam ich słowem ulotność. Różana wersja klasyka wpadła mi w ręce przez przypadek. Powąchałam, stwierdziłam, że ok i kupiłam, choć przez moment trzymałam też w ręku YSL, Manifesto, które za każdym razem w ostatniej niemalże chwili odkładam na półkę. Midnight Rose pewnie wiele osób uzna za banał, za niezbyt ciekawy, słodki bubel. Za zapach, który się już tyle razy przewinął, za płytki... Nie! Dla mnie ten zapach jest prosty i piękny. Lepki, ale też kobiecy i seksowny. Jest letni, ale też wieczorowy i jesienny. Jest ujmujący, ciepły, nieduszący, choć intensywny. Ma w sobie to coś, czego tak często z niepowodzeniem szukamy. Za flakonik (jak na zdjęciu) pojemności 50 ml w Douglasie zapłacimy 319 zł. Na pewno nie jest to najlepsza cena. Na lotnisku zapłaciłam za nie niecałe 40 funtów. Warto więc szukać promocji, lub podczas wycieczki spróbować dorwać je na strefie bezcłowej. Sama buteleczka dla mnie jest bez szału. Minimalistyczna, z ozdobną, fioletową różyczką przy nakrętce. Dobre i to, choć ja lubię przepych, flakony, takie wiecie, "na bogato".



Pierwsze psiknięcie to koszyczek z malinami. Bardzo słodkimi, dojrzałymi malinami oblanymi cukrowym syropem. Później przebija się nam róża, coraz mocniej i mocniej. Aż do moment, kiedy owocowa słodycz i kwiatowa nuta zrównoważą się i połączą w jeden zmysłowy owocowo-kwiatowy zapach. Zwieńczeniem jest  mgiełka o połączeniu piżma z wanilią. Gdzieś w tle cały czas jest obecny z nami jaśmin i czarna porzeczka. Kompozycja dla mnie prosta, może i oczywista, ale naprawdę ładna i urzekająca. To zapach dobry na co dzień. Dobry też na wieczór. Dla wielbicielek słodyczy. Trwały koktajl z owoców leśnych, laską wanilii i różą.





nuta głowy: absolut różany, malina 
nuta serca: piwonia , jaśmin, czarna porzeczka, różowy pieprz
nuta bazy: wanilia, cedr, piżmo





trwałość: 7-8 godzin, cena: 319 zł | 50 ml kategoria: kwiatowa



* podkreślę, że trwałość perfum należy do cechy bardzo indywidualnej, a moja opinia jest jak najbardziej subiektywna, dokonana na podstawie własnych odczuć

Szampon do włosów suchych i wysokoporowatych



Moje włosy prócz tego, że są gęste i całkiem grube, posiadają najbardziej znienawidzone przez Nas, kobiety cechy. Są wysokoporowate, suche, zniszczone, niepodatne na stylizację, puszące.. Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo. Oczywiście, w dużej mierze sprawdzają się słowa o kowalu i własnym losie.. Gdyby nie prostownica i zmiany kolorów, któż to wie, może nie miałabym na co narzekać, no ale lubię eksperymenty, a dzięki temu właśnie powodów do narzekań mi nie brak. Przy wyborze szamponu ważna jest dla mnie również reakcja skóry głowy (z którą od lat mam problemy). Fajnie, jak jej jeszcze bardziej nie wysusza, jeżeli nieco nawilża to sukces! :)



Marka Organix wiele razy rzuciła mi się w oczy w Rossmannach. Nie jest to jakiś cudowny i naturalny wynalazek. Skład jest bez polotu: Aqua/Water/Eau, Ammonium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, PPG-2 Hydroxyethyl Coco/Isostearamide, Cocos Nucifera (Coconut) Water, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Polyquaternium-10, Sodium Chloride, Tapioca Starch, Propylene Glycol, Citric Acid, Tetrasodium EDTA, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Limonene. Ot taki tam drogeryjny szampon, w bardzo fajnej, okrągłej i estetycznej buteleczce. Nie z tych najtańszych, ale też nie z najdroższych. Zapłacimy za niego ok. 35 zł | 385 ml. Jasne, za tę kwotę można byłoby szukać czegoś lepszego pod względem składu, jednak zaznaczę, że mi akurat szampony eko, bio itd. kompletnie nie pasują. Lubię, gdy szampon trochę się pieni, zostawia włosy na maksa wygładzone i miękkie. 


Coconut water jest delikatny, gęsty, o ładnym, aczkolwiek delikatnym zapachu kokosa. Nie podrażnia skóry głowy, dobrze ją oczyszcza. Co ważne, nawet bez aplikacji odżywki, włosy nie są sztywne i trudne do rozczesania. Szampon je zmiękcza, na pewno trochę też nawilża. Jak wspomniałam wcześniej mam problem z puszeniem się, a kosmetyk ten pomaga mi szybciej wystylizować fryzurę. Będę do niego wracać, bo spełnia swoje zadanie, używałam go dzień w dzień. Nie powiem, że jest najlepszy, że niczego lepszego za tę cenę nie znajdziecie, ale jeżeli szukacie dobrego szamponu z drogerii, to polecam wypróbować. Tym bardziej, że jeszcze do dziś jest promocja w Rossmannie 2+2 na kosmetyki do włosów.  Ciekawią mnie jeszcze pozostałe wersje, ta w moim odczuciu jest dedykowana posiadaczkom dużej ilości włosów, które wcale nie jest łatwo ujarzmić.

środa, 7 marca 2018

YSL, TINT-IN-BALM VOLUPTE | 12 Try Me Berry




Bardzo lubię pomadki o właściwościach balsamu i koloryzującej farbki. Tint od Yves Saint Laurent wpadł mi w oko już jakiś czas temu, ale odpuściłam temat. Czekałam aż przejdzie mi na niego ochota i jak sami widzicie - nie doczekałam się.




Do wyboru mamy kilka odcieni, ale z racji tego, że jest to produkt w dużej mierze transparentny zdecydowałam się na coś żywego i intensywnego. Try Me Berry to taka malinka, która bardzo ładnie podkreśli nasz naturalny kolor ust (szczególnie jeśli tak jak ja macie je ciemne).  Pomadko - tint YSL kosztuje ok. 159 zł w drogerii Douglas i ma pojemność 3.5 g.



Opakowanie produktu jest eleganckie, masywne i przyjemne dla oka. Zawartość jest jeszcze lepsza! Usta na samym środku - mistrzostwo! Niesamowicie urocze, od razu przykuwa uwagę. Kolor? Myślę, że to indywidualna kwestia. Ja czuję się świetnie z ustami podkreślonymi, połyskującymi, ale wciąż lekkimi i naturalnymi. Taki właśnie efekt daje ten tint. Idealny do używanie na co dzień, do pracy, szkoły. Sprawdzi się u posiadaczek suchych ust, które mają problemy z pękającą skórą. Aplikuje się jak masełko, nie wchodzi w kąciki, nie wysusza - wręcz nawilża. Jedyny minus - szybko znika z ust. Dla mnie jest to jednak drobnostka, gdyż mogłabym co chwilę poprawiać makijaż ust tym kosmetykiem. Jestem nim oczarowana i serdecznie go polecam :) PS. Fajnym i tańszym zamiennikiem są popularne masełka marki Revlon (różowe opakowanie). Niemal taki sam efekt i porównywalna jakość.



na górze 12 Try Me Berry, dół Loreal, Confidence