wtorek, 30 stycznia 2018

Zestaw do idealnego konturowania twarzy | Benefit Hoola Set

Trzy urocze miniaturki kultowych produktów do konturowania twarzy od Benefit. Klasyczny bronzer, rozświetlacz i coś w stylu kremowego bronzera - bazy (?) Dziś będzie o nich - krótko i zwięźle. Dają radę? Kupiłabym pełnowymiarowe wersje?


Zacznę od klasyka i ulubieńca wielu, naprawdę wieluuu kobiet. Bronzer Hoola był powodem mojego zainteresowania marką Benefit. Wcześniej gdzieś tam się przewijała w mojej głowie, ale nigdy nie zwracała większej uwagi. Taka miniaturowa, 4 gramowa wersja podróżna kosztuje ok. 79 zł, więc nie miało, jednak myślę, że staranność z jaką została wykonana, rekompensuje nam cenę.

Ten puder brązujący z pewnością nie należy do chłodnych odcieni. Jest ciepły, otulający, no niestety odrobinę pomarańczowy, pozbawiony drobinek. Na buzi staje się subtelniejszy niż na swatchu, idealnie podkreśla zdrową cerę, łączy z naszą naturalną karnacją. Dobrze się nim modeluję żuchwę, można nim szybko musnąć czoło przy linii włosów. Wygląda fajnie, naturalnie. Przypomina mi trochę bronzer Bahama Mama od The Balm, ale w jego cieplejszej wersji.



Watt's Up! jest moim faworytem z tej trójki. Piękny, intensywny rozświetlacz w kolorze szampana. Wspaniale prezentuje się na kościach policzkowych i łuku kupidyna. Daje efekt takiej wypoczętej, promiennej skóry, której posiadaczką chciałaby być każda z nas. Odnoszę wrażenie, że dość szybo zastyga na twarzy, dlatego staram się go jak najszybciej rozprowadzić. Mały minus za trwałość - po całym dniu nie wygląda już tak dobrze, ale przecież nie długo zajmie nam mała poprawka. Pełnowymiarowy kosmetyk kosztuje 159 zł. Nie jest to mała suma, ale nie jest to też produkt, który zużywa się szybko.



Na koniec zostawiłam bronzer w kremie, którego używam tylko na jakieś większe wyjścia. Hoola Contour Stick jest bardzo kremowy i dobrze łączy się ze skórą. Kiedy pamiętamy o porządnym rozsmarowaniu go, możemy uzyskać efekt naprawdę ładnie i całkiem profesjonalnie wykonturowanej buzi. Posiada intensywny kolor, wpadający znacznie w ciepłe tony, ale na twarzy w połączeniu z innymi kosmetykami robi się delikatniejszy. Dla mnie nie jest to kosmetyk niezbędny, choć w sytuacjach, kiedy chcemy wyglądać świetnie, a nie tylko dobrze, pragniemy wysmuklić trochę twarz, odrobinę ją opalić, zdecydowanie może nam pomóc. Koszt pełnowymiarowego kosmetyku to ok. 145 zł.



Zestaw (prócz Watt's Up!) w mojej opinie nadaje się do skóry normalnej i ciemniejszej. Osoby o wyjątkowo jasnej karnacji mogą nie być zadowolone. Najlepiej sprawdzić to w drogerii stacjonarnej. Poniżej swatche:


czwartek, 25 stycznia 2018

Amazon, Kindle Paperwhite 3 | moje wrażenia



Czytnik do książek nigdy nie wydawał mi się czymś niezbędnym. Bez przesady, książki aż tak dużo nie ważą, no nie? Tylko dlaczego przestałam je pakować do plecaka? Dlaczego zawsze, kiedy nie dopinałam torby to moje ukochane powieści kryminalne wracały na półkę? Może dlatego, że książki jednak ważą trochę. A nawet ważą dużo. I choć rozumiem, że to nie to samo, że lubię zapach druku i kartek.. (naprawdę są takie osoby?), to taki Kindle jest w podróży strzałem w dziesiątkę.



Wybrałam Kindle Paperwhite 3 bo jest ładny i ma dobre opinie. Mogę dodać też, że jest lekki, poręczny i estetyczny. Naprawdę atrakcyjny wizualnie gadżet. Kosztuje około 550 zł. Jest nieco dłuższy od mojego iphone 6s i prawie dwa razy szerszy. Cienki, jak telefon. Ekran przyjazny dla oczu - nie męczy ich nawet wielogodzinne czytanie.



Swojego Kindla mam od niedawna, ale mogę już z Wami podzielić się odczuciami. Pierwsze wrażenie? Jaki on mały! Nie wiem czemu wyobrażałam sobie, że jest większy i taki hmm masywny (skoro ma 6 cali.. ) ? Kolejne? Inny ten ekran. Niby zwykły, podświetlany, ale taki a'la książka. Później już tylko nie wierzyłam, jak łatwo jest wgrać książkę na to moje nowe urządzenie i jak mało czasu to zajmuje. Trochę się też dziwiłam, że e-book nie jest dużo tańszy od klasycznej książki, ale bardzo spodobał mi się fakt, że mogę go przesłać na kilka urządzeń. Minusem jest dla mnie brak języka polskiego, biorąc pod uwagę, że nie wszyscy znają język angielski. Fakt, dla niemal każdej młodej osoby to żaden problem, ale dla starszych korzystanie z tego czytnika w innym języku może być kłopotliwe, pomimo dość prostej konstrukcji. Fajnie byłoby też, gdyby czytnik miał wbudowane wejście na słuchawki. Mówiąc ogólnie - ja jestem bardzo zadowolona i naprawdę nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z zakupem. To świetny wynalazek dla ludzi którzy podróżują i czytają.



* Gdzie kupuję książki? Nie kupuję ich przez Amazon i nie podawałam numeru karty kredytowej (pominęłam ten krok w pierwszych krokach rejestracji). Wszystkie książki do tej pory kupiłam przez Empik (nie jest to reklama). Transakcje przebiegły bez problemu, a przesłanie książki to kwestia minuty. Trzeba pamiętać tylko aby zalogować się przez amazon i zezwolić danym adresom e-mail na przesyłanie nam książki na czytnik. Cała procedura przesłania z konta Empik książki na nasz czytnik wymaga wpisania adresu naszego mailowego (który wysyła książkę) na adres mailowy utworzony każdemu osobiście przez Kindle. Wszystko jest dziecinnie proste, choć moje tłumaczenia mogą wydać się językiem chińskim.



dane techniczne:
Jak wspomniałam paperwhite 3 ma 6 cali. Rozdzielczość 1440 na 1080 pikseli. Obsługuje formaty: AZW, DOC, DOCX, HTML, MOBI, PDF, PRC, TXT. Wbudowane łącze USB, Wi-fi, pamięć 4 GB, możliwe przeglądanie stron internetowych, waga 205 g, zegar. Cena od ok. 549 do 649 zł w zależności od sklepu. Dostępny także w wersji czarnej. 





czwartek, 18 stycznia 2018

Dobry podkład dla cery młodej i wrażliwej | Clarins, Skin Illusion 103


Lubię markę Clarins, bo nigdy nie trafiłam na bubla w ich asortymencie. Kiedy uznałam, że potrzebuję porządnego podkładu do mojej wrażliwej skóry, było niemal pewne, że wybiorę coś od nich. Wcześniej przymierzałam się do Everlasting Foundation+, który jest matowy, przyjemnie kremowy, ale to nie było TO. Postawiłam na jego lżejszą, rozświetlającą wersję - Skin Illusion.


Wybrałam odcień 103 Ivory. Czym się kierowałam? Przede wszystkim moją dosyć często zaczerwienioną twarzą i popękanymi naczynkami. Podkład nie mógł wpadać w róż, ale przy tym musiał być naprawdę jasny. Ten numer taki właśnie jest. Beżowy i bardzo jasny, idealny dla osób bladych, z podobnymi problemami do moich. Na pochwałę zasługuje opakowanie podkładu. Solidnie wykonane, eleganckie, z ciężkiego szkła o dużej nakrętce i praktycznym dozowniku. Absolutnie nic nie mam do zarzucenia. Flakonik zapakowany jest dodatkowo w czerwone pudełeczko z czytelnymi etykietkami.

niedziela, 14 stycznia 2018

Azjatyckie kosmetyki do oczyszczania twarzy | recenzja Mizon, Honey Black Sugar Scrub


Nie jestem wielką fanką kosmetyków azjatyckich, ale mimo to kilka przewinęło się przez moje ręce. Z reguły odczucia były pozytywne - moja wrażliwa skóra nie doświadczyła niepożądanych efektów moich eksperymentów. Ostatnio, podczas składania jakiegoś zamówienia przez drogerię online kliknęłam do koszyka peeling na bazie cukru i miodu marki Mizon. Kosztował 69,99 zł za 90 g.



Zwróciłam uwagę na konsystencję produktu - naprawdę mocno zbita, co przekłada się na wydajność. Niewielka ilość wystarczy, by rozprowadzić kosmetyk na całej buzi. Jest na tyle wilgotny, że nie obsypuje się z twarzy i spokojnie możemy go przetrzymać jak maseczkę. Zapach lekko miodowy, o intensywnej nucie cytryny. Przyjemny dla nosa, uniwersalny. Opakowanie klasyczne, szczelne, dobrze wykonane pod kątem jakości.


Działanie? Peeling jest średnim zdzierakiem martwego naskórka. Drobinki nie są ani delikatne, ani też ostre. Myślę, że w sam raz. Po zmyciu go z twarzy czujemy różnicę. Skóra jest gładka, miękka w dotyku, rozjaśniona i gotowa na aplikację np. kremu. Nie zauważyłam żadnych podrażnień, reakcji alergicznych, czy wyprysków. Używam kosmetyku +/- 2 razy w tygodniu i widzę, że na moim nosie ubyło wągrów, a skóra w strefie T przestała się (aż tak) błyszczeć. Z pewnością zdecyduję się na kolejne opakowanie (albo podobne - azjatycka marka It's skin ma coś zbliżonego w swojej ofercie). Kosmetyk jest warty swojej ceny - posłuży długo i dokładnie oczyści twarz nie wysuszając i podrażniając jej przy tym :)  SKŁAD <-- p="">

piątek, 5 stycznia 2018

Moje wszystkie podróże w 2017 | podróżnicze podsumowanie ubiegłego roku



W 2017 roku sporo zwiedziłam, ale usatysfakcjonowana nie jestem. Dopiero teraz odkryłam przykrą prawdę - pominęłam wiele miejsc w naszym pięknym kraju, które kocham i do których wracam. Nie znalazłam czasu na Bieszczady, nie byłam w Wiśle.. Moim postanowieniem noworocznym jest zamknięcie 2018 roku z uśmiechem na twarzy i z plikiem zdjęć z naszych wspaniałych, polskich gór (i nie mówię tu o Tatrach). Marzy mi się również i za cel sobie stawiam lot do Anglii, Francji, Hiszpanii lub Portugalii, Grecji i Norwegii. Jeżeli tylko moje fundusze mi na to pozwolą, z przyjemnością odwiedzę ponownie Cypr i spojrzę na tę wyspę nie okiem tęskniącego za swoim krajem dziecka, a okiem dorosłej kobiety żądnej wrażeń.






Styczeń 2017 rok
Przywitałam 2017 roku standardowo w Kołobrzegu (2016 i 2018 rok także). Plaża, morze i spokój. Miasteczka leżące nad Bałtykiem poza sezonem zmieniają się nie do poznania i bardzo je wtedy lubię. Można cieszyć się ciszą i ładować baterie z dala od ludzi. Po kilku dniach opuściłam Kołobrzeg i po 14-15 godzinach w autobusie wylądowałam w Zakopanem. Śnieg po pachy, mróz i niewiele czasu. Odwiedziłam tylko dwie doliny - moją ulubioną Kościeliską i Chochołowską, i znalazłam chwilę na spacerek po Krupówkach (które z roku na rok coraz mniej mi się podobają).





Marzec 2017 rok
Luty był odpoczynkiem dla portfeli po świątecznych wydatkach i sylwestrowym wyjeździe. Dopiero w marcu, w okolicach 21 (czyli moich urodzin) wyruszyłam do stolicy Czech - Pragi. Jeden dzień na zwiedzanie, dużo chęci, pogoda niesprzyjająca - deszcz i zimno. Mimo tak słabej aury wyjazd się udał. Pamiętam, że bilety na polskibus kosztowały  28 zł w obie strony za osobę! Praga jest bardzo klimatyczna, niedroga, przyjazna. Nie jest daleko - z Warszawy to może i jest koło 10 godzin, ale jak jesteście z Wrocławia to Praga powinna być dla Was punktem obowiązkowym! :)



Maj 2017 rok
Kwiecień także był chwilą przerwy od podróży i cały ten miesiąc spędziłam w Warszawie. W maju wybrałam się na kilkudniową wycieczkę do Gdańska. Nocowałam wtedy w przyczepce, było już całkiem ciepło, komfortowo i tanio. W wolnej chwili odwiedziłam Trójmiasto nie ograniczając się wyłącznie do jednego miasta. Często tu przyjeżdżam, gdy tęsknię za naszym morzem. Jest blisko, ładnie, a przed wysokim sezonem spokojnie.  ps. Polecam camping Stogi. Z pewnością tu wrócę, jeśli tylko będę szukać taniego noclegu w okresie letnim w Trójmieście.



Czerwiec 2017 rok
Ciągle tylko morze i góry, dlatego w czerwcu postawiłam na Mazury! Mrągowo to fajne, dosyć małe miasteczko. Nocowałam w namiocie na polu campingowym w okolicach jeziora Czos. Wyjazd wspominam bardzo dobrze, spokojna okolica, dużo natury, kajaki i rowerki wodne. Idealne miejsce do grillowania, wypoczynku we dwoje, czy z całą rodziną.





Lipiec 2017 rok
Nie mogłam dłużej czekać! Musiałam jechać w góry i padło na Tatry. Miałam mega mało czasu i tak naprawdę najważniejszym punktem była Dolina Pięciu Stawów ( bo tam nigdy nie byłam). Piątka oczywiście została szybko zaliczona, a w mojej głowie zrodził się plan odwiedzenia Słowacji.  Jezioro Szczyrbskie i okolice. Zupełnie inne, górskie miasteczka. Spokojne, mniej tłoczne, droższe (wszystko w euro), jakieś takie mniej spektakularne, mniej efektowne.. choć oczywiście warte odwiedzenia. Koniecznie trzeba przejechać się górską elektryczką! Ścisk, wszyscy na moment stają się sardynkami, ludzie nie patrzą na nic i na nikogo, tam gdzie ty nie widzisz szans na zmieszczenie się, oni posadziliby 10 osób... Masakra, ale cóż zrobić, jak chcesz zwiedzić Tatry od strony Słowacji..





Czerwiec 2017 rok
Koniec miesiąca i spełnienie moich marzeń. W końcu udało mi się odwiedzić Wiedeń! Austria to kraj bogaty, drogi, piękny. Jest co zwiedzać, jest na co wydawać pieniądze. Byłam tu tylko raz i choć miasto mnie zachwyca, ludzie mnie odpychają. Spotkałam się z niemałą niechęcią do Polaków, której trudno uniknąć jeżeli nie znamy niemieckiego i chcemy porozmawiać po angielsku. Niepokoi mnie w tym kraju tak ogromna różnorodność kulturowa, burki na ulicach i gęsta atmosfera, gdy zapada zmrok. Nie czułabym się w stolicy Austrii bezpiecznie, ani tym bardzie jak u siebie. Polecam przyjechać, zwiedzić, podziwiać i pożegnać :)







Wrzesień 2017 rok
To był wyczekiwany przeze mnie miesiąc! Urlop! Prawie dwa tygodnie we Włoszech! Do zwiedzenia miałam Bolonię, Genuę i Florencję. Każde z tych trzech miast jest warte obejrzenia. Zupełnie inne, położone blisko siebie, w pięknej okolicy. Bardzo chciałabym tam kiedyś wrócić. Przepiękna miejscowość w okolicy Genui - Boccadasse i Varazze - boskie! Liguria, Toskania.. myślę, że warto od tych terenów zacząć swoją przygodę ze słoneczną Italią.. :)


Październik, Listopad.... nic...




Grudzień 2017 rok
Końcówka roku standardowo - w Kołobrzegu, gdzie wszystko zaczyna się od nowa... :)