Aż ciężko uwierzyć, że wolne dni mijają tak szybko. No przed chwilką się obudziłam, a już jest późny wieczór, zaraz noc.. Grrr, oby przynajmniej jutrzyjszy dzień w pracy okazał się przyjemny. Z innej beczki - trochę zmieniłam wygląd bloga, nie jestem pewna, czy taki zostanie na dłużej, cały czas mam ochotę na zmiany, duże zmiany!
Wspomniałam,że w Rossmannie kupiłam olejek do włosów Pantene i po wielokrotnym stosowaniu go, przyznam Wam, że nie miałam lepszego z drgoerii, za kilkanaście złotych. Jego cena to niecałe 20 zł, a pojemność 150 ml. Jest gęsty, choć dobrze rozprowadza się na włosach, wydajny.
Jego jedynym minusem, prócz średniego składu, jest zapach. Śmierdzi mi tanim szampanem. Na szczęście nie czuję w ciągu dnia tej alkoholowej, beznadziejnej woni. Przechodząc do działania, zaznaczę, że ten olejek, zwany elikisrem traktuję jak jedwab z Biosilka i inne, tego rodzaju produkty, mające na celu wykończenie fryzury. Trudno jest mówić o długotrwałym nawilżeniu, czy regeneracji włosów. Nie, nie...Ten kosmetyk włosy zabezpiecza przed wilgocią - puszeniem się, sprawia, że są gładsze, prostsze, fajne w dotyku. Wyglądają zdrowiej i po prostu lepiej. Efekt utrzymuje się do 1 mycia. Nie zauważyłam skutków ubocznych codziennego stosowania.
Po wyprostowaniu włosów, uwielbiam aplikować na długości kilka kropel eliksiru Pantene. Wiem, że wtedy moje zmagania z prostownicą nie poszły na marne i przez cały dzień nigdzie nie pojawią się napuszone loki. Zachęcam do wypróbowania w szczególności kobiety obdarzone kręconymi, gęstymi włosami. Możliwe, że i Wam uda się je ujarzmić. Miłej nocy!