niedziela, 2 czerwca 2019

Ulubione kosmetyki w maju

Witajcie! Po długiej przerwie wracam do Was z ulubionymi i najczęściej używanymi kosmetykami w maju. Nie było tych takich prawdziwych ulubieńców bardzo dużo. Wybrałam wyłącznie te produkty, które towarzyszyły mi w codziennej pielęgnacji i makijażu dzień w dzień. Jest dużo peelingów (uwielbiam je!) i.... sami zobaczcie :)


Peeling do rąk to dla mnie troszkę taki gadżet. Na pewno gdyby nadszedł dzień, że zabraknie go wśród moich kosmetyków to nie wpadnę w panikę. Nie jest niezbędny przecież! Ale.. Jagodowy peeling do dłoni od marki Soraya pachnie nieziemsko! Pięknie, słodko i tak naturalnie. Konsystencja także jest przyjemna - drobinki nie są ani za ostre, ani zbyt delikatne dla skóry. No i działanie! Dłonie są mięciutkie w dotyku, czuję na nich lekki film, są nawilżone. Polecam z serii foodie także melonowy krem do rąk - boski! :)


Z kosmetykami od Lirene trochę mi nie po drodze. Jak się chwilę zastanowię, to muszę przyznać, że bardzo rzadko decyduję się na zakup czegoś z ich asortymentu. Nie dzieje się tak w wyniki złych doświadczeń, ot tak, przypadek. I  właśni przypadkiem też peeling do twarzy o fajnym zapachu poprzeczki trafił w moje ręce. Akurat w przypadku kosmetyków do twarzy lubię, gdy zapach jest słodki, owocowy najlepiej, ale nie za mocny. Ten taki jest. Drobinki są bardzo małe, jednak dobrze radzą sobie z zaskórnikami i martwym naskórkiem. Peelingu używam co drugi, trzeci dzień. Jest skuteczny i jednocześnie przyjazny dla skóry wrażliwej i naczyniowej (czyli takiej jak moja). Dogłębnie oczyszcza, nadaje uczucie świeżości, a przy tym nie ściąga i nie podrażnia skóry. Z pewnością kupię kolejne opakowanie.






Nie sądziłam, że Ziaja mnie czymś kiedyś zaskoczy! Nie jestwm ich fanką. Albo inaczej - nie byłam! :D Seria peelingów do ciała o okropnie słodkich zapachach podbiła moje serce! Jest jeszcze wersja czekoladowa, piankowa, ciasto cytrynowe... Krótko mówiąc świetny zapach, praktyczne opakowanie, przystępna cena (ok. 18 zł), idealna konsystencja, średnio mocne, aczkolwiek skuteczne złuszczanie i nawilżona skóra po aplikacji. Dodam jeszcze - jeśli peeling wykonywany jest po depilacji - zero podrażnień. Czy można chcieć czegoś więcej od peelingu? Nie! :D


Godny polecenia jest również rossmannowski peeling kawowy Alterra. Posiada dokładnie takie same właściwości jak powyższa Ziaja, ale jest dużo tańszy (około 10 zł). Odnoszę też wrażenie, że ma właściwości ujędrniające skórę, bo po aplikacji jest napięta. Zapach z kolei przypadnie do gustu wielbicielom kawy, choć mi bardziej przypomina mocno alkoholowe tiramisu! ;)


Kocham maseczki w płachtach i jeśli Wy również pałacie do nich miłością to odsyłam jeszcze do tego wpisu - KLIK! W maju zdecydowałam się na zakup w Kontigo nowości - maseczki figowej marki mi nieznanej KOEKO oraz maseczki gruszkowej również mi nieznanej Sally's Box. Zarówno jedna, jaki i druga pięknie pachną i silnie nawilżają skórę. Jeśli miałabym wybrać tylko jedną to postawiłabym na KOEKO. W planach mam wypróbowanie pozostałych maseczek tej marki. Cena jednej maseczki to około 10 zł.



Nie skłamię, jeśli napiszę, że to masło do ciała marki Rituals jest jednym z najlepszych. Dlaczego? Oczywiście świetnie nawilża i odżywia skórę, ale tak działa każde dobre masło do ciała. W tym przypadku, prócz super działania mamy również ciekawy, lekko kadzidłowy, słodki zapach i genialną konsystencję. Masło nie jest tłuste, bardzo szybko się wchłania. Pozostawia na skórze lekki film, ale w żadnym wypadku nie odczuwamy z jego powodu dyskomfortu i nie brudzi on ubrań. Jedyny minus to cena. Za ten kosmetyk trzeba zapłacić około 80 zł. Testowałam również peeling z tej serii. Był bardzo fajny, ale nie zrobił na mnie aż tak dużego wrażenia, jak to mazidło :)


W maju bardzo często sięgałam po zestawy do ust marki Huda. Mamy w nich brokat, kredkę i pomadkę matową w płynie. Uwielbiam je za trwałość i intensywność. I nie wysuszają ust... :D


I na sam koniec zestaw podróżny marki Benefit (miałam jeszcze inny - klik!). Uwielbiam go za mały rozmiar, idealny na wyjazd, za wydajność, za jakość... Bronzer Hoola to mój ulubieniec od wielu miesięcy. A ten zestaw ma jeszcze fajnie podkręcający i wydłużający tusz do rzęs Roller Lash, dobrą bazę i rozświetlacz, którego często używam jako cień do powiek - Sun Beam. Jako ciekawostkę dodam, że taka mała wersja Hoola, używana przeze mnie codziennie wystarcza mi średnio na pół roku :D 


4 komentarze:

  1. Chyba pomyślę, czy się nie zaopatrzyć! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dynia z imbirem brzmi zachęcająco

    OdpowiedzUsuń
  3. Peeling alterra to chyba nowość. Kawowy czy też tiramisu jestem chętna wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta soraya mnie zainteresowała. Ciekawa jestem jak sprawdzi się u mnie.

    OdpowiedzUsuń