sobota, 7 listopada 2015

Maski do włosów suchych i zniszczonych | ECOLAB - dobry wybór?

Kosmetyki ECOLAB z pewnością stały się bardziej popularne, odkąd trafiły na półki supermarketu Carrefour. O ile dobrze pamiętam kosztowały mnie po około 25 zł i niesamowicie kusiły fajnymi, prostymi opakowaniami. Wzięłam dwie, bo na jedną oczywiście nie mogłam się zdecydować i zaczęłam testy. Pierwsza myśl? Ciężkie te maski, oj ciężkie.

Zaczyna się bardzo niepozornie. Maślana, nie za gęsta wcale konsystencja. Ładne, naturalne zapachy. Nic innego, jak porządna odżywka w opakowaniu maski do włosów. Podczas aplikacji, a nawet podczas spłukiwania nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Dopiero, gdy włosy wyschły całkowicie zobaczyłam, że wiele się na nich działo! Musiałam odłożyć serum i inne jedwabie, by nie przekroczyć cienkiej granicy między konkretnym wygładzeniem, a obciążeniem całej fryzury.



|Maska do włosów uspokajająca, nawilżająca - z olejkiem jojoba, ekstraktem aloesu i malwy, z olejkiem z orzesznicy oraz organiczną oliwą|

Jako pierwsza zwróciła moją uwagę i sumie nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam. Z czasem żałuję, że używałam jej może odrobinę w zbyt dużej ilości, bo zapewne w mniejszej działałaby równie dobrze. Sprawiała, że moje włosy były dosyć gładkie, przyjemne w dotyku, błyszczące. Przetrzymywałam ją na włosach przez ok.15-20 minut i myślę, że to optymalny czas, by pozwolić jej w pełni działać. Nie polecam stosowania jej od nasady, gdyż efekt oklapniętej fryzury rodem spod czapki jest niemal gwarantowany. Uważam też, że maska zdecydowanie lepiej spisze się przy włosach grubych i gęstych, niż przy cienkich i rzadkich. 




|Maska przyśpieszająca wzrost włosów z masłem shea, z ekstraktem z orzecha mydlanego i masłem kakaowym|

Obie maseczki są do siebie podobne zarówno pod względem konsystencji, jak i działania, ale ta jest jeszcze cięższa. Nakładam ją od mniej więcej połowy długości włosów na najbardziej zniszczone partie. Ma bardzo przyjemny zapach, lekko słodki, nienachalny, który utrzymuje się na włosach. Pewnie nie zaskoczę Was, jeśli powiem, że wzrostu włosów nie zauważyłam. Rosną tak jak rosły - w swoim tempie, choć to raczej nie dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że maska niemal nie miała styczności z moją skórą głowy. W każdym razie dawno żadna tak nie wygładzała moich kręconych włosów. Widzę, że wyglądają zdrowiej, są odżywione, nawilżone i błyszczące. 


Zarówno jedną i drugą maskę mogę Wam z czystym sumieniem polecić. Szczególnie posiadaczkom burzy niesfornych włosów, aczkolwiek wersja z masłem shea bez dwóch zdań podbiła moje serce. Jeśli nie miałyście okazji jej używać, spróbujcie. A jeśli miałyście to zdradzicie mi, jak działają na Waszych włosach? 

5 komentarzy:

  1. Nie miałam do czynienia z tymi maskami. Od jakiegoś czasu jestem wierna maskom Kallos

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że to konkretne, odżywcze maski i warto je mieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie ta ostatnia chyba by pasowala ;) pozdrawiam i zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń