Olejki do ust Clarins nie wiem, czy są ich najbardziej znanym produktem, może i nie, ale z pewnością wiele z Was je widziało, wiele z Was je ma, albo planowało zakup. Ja zdecydowałam się na klasyczny 01 Honey, o żółtej, intensywnej barwie, transparentny, choć widziałam też bardziej odjechane; czerwone, pomarańczowe, nawet niebieskie i z drobinkami. Myślę, że kupiłabym każdy, gdyby nie fakt, że cena takiego olejku to 89 zł. Może nie jakaś tragedia.. ale z drugiej strony, to tylko olejek, żaden tam produkt pierwszej potrzeby :DDD
Podczas promocji w Rossmanie skusiłam się na olejek firmy AA Wings Glamgold, także w żółtym kolorze, również przezroczysty, jednak z drobinkami. Są nieco tandetne, ale dla mnie pomalowane usta tym olejkiem są takim dopełnieniem makijażu wakacyjnego! Opalenizna, wytuszowane rzęsy i błyszczące, roziskrzone w słońcu drobiny na ustach! Lubię to :) Olejek kosztował jakieś 15 zł, nie pamiętam dokładnie.. na pewno był przynajmniej 4 x tańszy od olejku Clarins. Czemu w ogóle o nich piszę? Bo działaniem są mega podobne! W krótkim porównaniu przekonam Was dlaczego :)
Opakowanie
Tutaj oczywiście punkt dla Clarins! Zdecydowanie bardziej eleganckie, aplikator również wygodniejszy, szerszy, lepiej się nim maluje. AA niestety w moim odczuciu postawiło na taniochę i olejek prezentuje się niczym błyszczyk z lat 90. Napisy się ścierają, ta biała nakrętka... meh! Mi się nie podoba! I co najgorsze... tuż przy wspomnianej brzydkiej nakrętce często wylewa się nadmiar kosmetyku. Trzeba pamiętać, aby go przecierać chusteczką, nim olejek wyląduje w torebce, czy kieszeni...
Konsystencja
Oba olejki są gęste, a sama aplikacja to przyjemność. Clarins jest na ustach niewyczuwalny, nie lepi się, naprawdę mamy tutaj komfort noszenia i efekt ten jest długotrwały. Co do AA - bardzo podobnie, aczkolwiek olejek krócej trzyma się na ustach.
Zapach
Wąchałam olejek Clarins wiele razy i trudno jest mi określić jego zapach. Jest bardzo delikatny i subtelny, może ja czuję trochę ten miód? AA z kolei pachnie słodko, ale niestety - zapach jest kolejną cechą, która na myśl przywodzi mi tani błyszczyk. Chemiczny, nieprzyjemny.
Działanie
Pomimo ogromnej różnicy w cenie olejków, tak naprawdę aż tak wiele ich nie różni. Na pewno wszystkie te detale estetyczne, jak opakowanie, zapach, etykietki, jednak gdy miałabym w identycznych buteleczkach te dwa olejki pewnie stwierdziłabym, że to jedno i to samo. Fakt, tak jak wspomniałam Clarins trochę dłużej wytrzymuje na ustach, co przełoży się nieco na wydajność, ale działanie pielęgnujące jest takie samo. Oba olejki fajnie usta odżywiają, dodają im blasku, pełności i zdrowego wyglądu.
Skład
Clarins ma składzie olej jojoba, olej ze śliwki mirabelki, z orzecha laskowego.. AA w składzie też posiada wiele fajnych olejków, chociażby arganowy, ze słodkich migdałów, z awokado..
Niby nie szata zdobi człowieka, ale... zawsze te zewnętrzne cechy przyciągają ludzi. Clarins jest marką ekskluzywną, z wysokiej półki nie tylko cenowej, także jakościowej. AA mimo że wizualnie nie dorasta do pięt, to działaniem dorównuje poziomem! Uważam, że marka ta powinna zainwestować w opakowanie tego produktu, podnieść jego cenę, (niech i kosztuje 30 zł) i cieszyć się kultowym kosmetykiem. Byłby on wówczas takim złotym środkiem dla tych dwóch olejków.
Gdyby AA wyrzuciło te drobinki, to chętnie bym go wypróbowała. Akurat w tym przypadku opakowanie nie ma dla mnie większego znaczenia.
OdpowiedzUsuńdla mnie ma bo olejek z AA często się wylewa brudząc kieszeń czy torebkę, z kolei mi drobinki nie przeszkadzają :)
UsuńMam podobny olejek do ust, ale z Eveline :)
OdpowiedzUsuń