poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Peeling niczym belgijska czekolada... | Organic Shop | Rosyjskie kosmetyki

Z rosyjskimi kosmetykami trochę mi nie po drodze. Tak się stało chyba w momencie, gdy minął cały ten booom na nie. Początkowo pragnęłam przygarnąć je wszystkie, po czym ochłonęłam i przestałam co chwilę zamawiać nowe produkty przez internet. Ostatnio będąc w Carrefourze dostrzegłam wielką szafę z rosyjskimi kosmetykami w baaardzo, ale to naprawdę baaardzo atrakcyjnych cenach. Noo..i nie mogłam się oprzeć.



Peeling do ciała, Organic Shop, Belgian Chocolate (koszt 15,99 zł | 250 ml) zamknięty jest w plastikowym pudełeczku, z estetyczną nakrętką. Posiada przyjemny skład, nie zawiera silikonu, sls, parabenów. Jest średnio gęsty, lekko lepiący, dzięki czemu dobrze przywiera do mokrej skóry. Składa się z cukru, a intensywność jego działania jest odpowiednia by pozbyć się martwego naskórka. Nie podrażnia, nie zostawia tłustego filmu. Nie należy do typowych "ścieraków", aczkolwiek, jak wspomniałam - skórę porządnie wygładzi, nieco nawilży, sprawi, że będzie przyjemna w dotyku.



Przyzam, że zawiódł, a może najzwyczajniej zaskoczył mnie zapach peelignu. Wyczuwam w nim jakąś słoną nutę i czekolada gdzieś mi zanika. Ilekroć wsadzam nos w ten peeling, przed oczami widzę mleko w tubce z mojego dzieciństwa. Tak kojarzy mi się ta woń, choć być może porównanie te nie jest zbyt trawne. Wielbicielki wyrazistych, klasycznych czekoladowych aromatów mogą poczuć się odrobinkę urażone. Reasumując - z kosmetyku jestem bardzo zadowolona. Jest delikatny i skuteczny. Z przyjemnością wypróbuję pozostałe wersje zapachowe.

2 komentarze: