niedziela, 17 listopada 2013

O ulubieńcu i małym rozczarowaniu

Witajcie! Ostatnio tak się rozleniwiłam, że postanowiłam każdego wieczoru robić plan na następny dzień. Tym sposobem nie marnuje czasu i udaje mi się załatwić wiele rzeczy, które wcześniej odkładałam i odkładałam. Naprawdę polecam - trochę wytrwałości i systematyczność sama się wyrobi :) Przy okazji w krew wchodzą dobre nawyki, jak chociażby nauka o normalnej porze i regularne ćwiczenia. 
Przychodzę do Was dziś z dwoma recenzjami. Może zacznę od ulubieńca, który podbił moje serce. To cień do powiek od Bell z serii HypoAllergenic w odcieniu 30. Ma przepiękny kolor! Szary, ale z nutą metaliczną, gdzieś tam możemy dopatrzeć się odrobiny nienachalnej niebieskości :) 
Kosmetyk jest przebadany pod kątem okulistycznym i dermatologicznym. Nie posiada substancji zapachowym, alkoholu i syntetycznych barwników. Ma kremową, aksamitną formułę. W opakowaniu jest dołączony mały aplikator, z którego szczerze mówiąc nie korzystam. Cień nie obsypuje się, jest dość trwały nawet bez bazy, nie wchodzi w załamania, równomiernie się ściera. Odcień jest intensywny, ale przy rozcieraniu sporo na tej intensywności traci. Niemniej jednak świetnie nadaje się do codziennego użytku :)
Oczu nie podrażnia, jest podatny na działanie kosmetyków do demakijażu. Bez bazy wspomagającej efekt, radzi sobie na tyle dobrze, że możemy ją sobie odpuścić i nie martwić się o makijaż w ciągu dnia. Chętnie wypróbuję też inne odcienie, bo z tego jestem naprawdę zadowolona. 



-----------------------------------------------------------------

Aż tak miło nie będzie już, gdyż nowy tint od Bell zwany tintem light, nie spełnił moich oczekiwań. Jego odcień to numer 01 - trochę zgaszony, ładny róż. Na ustach prezentuje się niestety zupełnie inaczej, i to pod warunkiem, że nałożymy sobie porządne 3-4 warstwy, co jakby nie patrzeć wpływa na wydajność. Po delikatnym różu nie ma śladu i mamy dziwną fuksje, która tak do końca fuksją też nie jest.. 

Tint klei się, szybko schodzi z ust, ciężko go rozprowadzić. Ust nie wysusza, ale też nie sprawia, że wyglądają zdrowiej. Zdecydowanie wolę starszą, klasyczną wersję tintów od Bell. A Wy? :)  

10 komentarzy:

  1. Staram się wogóle nie używać cieni, jak dla mnie za dużo zabawy z nimi :) chociąz jakims fajnym smokiem, nie pogardzę! tego nowego tintu nie próbowałam i po twojej opinni już nie spróbuje, wolę ten starszy, pasuje mi :)


    nono, zapisywanie chyba nie dokońca działą, bo chyba ktoś o czymś dziś zapomniał :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Cień piękny :) Bardzo lubię szarości na oczach. Szkoda , że tint się nie sprawdził.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cień ma świetny (bardzo mój) kolorek :-)
    ____________________________________________
    http://rozowyswiatmarthe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. tinta od Bell nie znam ale ten cień jest boski - chociaż mam identyczny z Burżua :) chyba Argent

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny kolorek. Takiego mi właśnie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. takie błyszczyki to i tak mamy wieczność, więc wydajność to dla mnie najmniejszy problem:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten cień ma naprawdę śliczny kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cień rzeczywiście wygląda zachęcająco:) Na tint raczej się nie skuszę. Nie mam szczęścia do tego typu kosmetyków. Nie potrafię ich równomiernie rozprowadzić:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieniem mocno mnie zaciekawiłaś :D Nowy tint wydaje się być fujka, ale dopiero poznaję stare tinty :)

    OdpowiedzUsuń