Witajcie! Ostatnio tak się rozleniwiłam, że postanowiłam każdego wieczoru robić plan na następny dzień. Tym sposobem nie marnuje czasu i udaje mi się załatwić wiele rzeczy, które wcześniej odkładałam i odkładałam. Naprawdę polecam - trochę wytrwałości i systematyczność sama się wyrobi :) Przy okazji w krew wchodzą dobre nawyki, jak chociażby nauka o normalnej porze i regularne ćwiczenia.
Przychodzę do Was dziś z dwoma recenzjami. Może zacznę od ulubieńca, który podbił moje serce. To cień do powiek od Bell z serii HypoAllergenic w odcieniu 30. Ma przepiękny kolor! Szary, ale z nutą metaliczną, gdzieś tam możemy dopatrzeć się odrobiny nienachalnej niebieskości :)
Kosmetyk jest przebadany pod kątem okulistycznym i dermatologicznym. Nie posiada substancji zapachowym, alkoholu i syntetycznych barwników. Ma kremową, aksamitną formułę. W opakowaniu jest dołączony mały aplikator, z którego szczerze mówiąc nie korzystam. Cień nie obsypuje się, jest dość trwały nawet bez bazy, nie wchodzi w załamania, równomiernie się ściera. Odcień jest intensywny, ale przy rozcieraniu sporo na tej intensywności traci. Niemniej jednak świetnie nadaje się do codziennego użytku :)
Oczu nie podrażnia, jest podatny na działanie kosmetyków do demakijażu. Bez bazy wspomagającej efekt, radzi sobie na tyle dobrze, że możemy ją sobie odpuścić i nie martwić się o makijaż w ciągu dnia. Chętnie wypróbuję też inne odcienie, bo z tego jestem naprawdę zadowolona.
-----------------------------------------------------------------
Aż tak miło nie będzie już, gdyż nowy tint od Bell zwany tintem light, nie spełnił moich oczekiwań. Jego odcień to numer 01 - trochę zgaszony, ładny róż. Na ustach prezentuje się niestety zupełnie inaczej, i to pod warunkiem, że nałożymy sobie porządne 3-4 warstwy, co jakby nie patrzeć wpływa na wydajność. Po delikatnym różu nie ma śladu i mamy dziwną fuksje, która tak do końca fuksją też nie jest..
Tint klei się, szybko schodzi z ust, ciężko go rozprowadzić. Ust nie wysusza, ale też nie sprawia, że wyglądają zdrowiej. Zdecydowanie wolę starszą, klasyczną wersję tintów od Bell. A Wy? :)
Staram się wogóle nie używać cieni, jak dla mnie za dużo zabawy z nimi :) chociąz jakims fajnym smokiem, nie pogardzę! tego nowego tintu nie próbowałam i po twojej opinni już nie spróbuje, wolę ten starszy, pasuje mi :)
OdpowiedzUsuńnono, zapisywanie chyba nie dokońca działą, bo chyba ktoś o czymś dziś zapomniał :C
nie zapomniałam! :D
UsuńCień piękny :) Bardzo lubię szarości na oczach. Szkoda , że tint się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńCień ma świetny (bardzo mój) kolorek :-)
OdpowiedzUsuń____________________________________________
http://rozowyswiatmarthe.blogspot.com/
tinta od Bell nie znam ale ten cień jest boski - chociaż mam identyczny z Burżua :) chyba Argent
OdpowiedzUsuńPiękny kolorek. Takiego mi właśnie brakuje :)
OdpowiedzUsuńtakie błyszczyki to i tak mamy wieczność, więc wydajność to dla mnie najmniejszy problem:P
OdpowiedzUsuńTen cień ma naprawdę śliczny kolor :)
OdpowiedzUsuńCień rzeczywiście wygląda zachęcająco:) Na tint raczej się nie skuszę. Nie mam szczęścia do tego typu kosmetyków. Nie potrafię ich równomiernie rozprowadzić:(
OdpowiedzUsuńCieniem mocno mnie zaciekawiłaś :D Nowy tint wydaje się być fujka, ale dopiero poznaję stare tinty :)
OdpowiedzUsuń