czwartek, 27 listopada 2014

Bananowa maska do włosów - nowość Kallosa

Miałam zły dzień. Naprawdę zły. Ciągle czuje się na takim etapie przejściowych w swoim życiu, ale jest on cholernie trudny dla mnie. Gdy dajesz z siebie 100%, a inni widzą w tobie 10, czujesz się łagodnie mówiąc niedoceniony. Niedocenienie. To jest dokładnie to, co boli mnie jak nic innego. I chociaż zawsze mam przeczucie, że humor dziś będzie spieprzony, to nie sądziłam, że aż tak. Kop w tyłek zawsze jest potrzebny, tylko przy każdym kopnięciu świat mi chwilowo leży i kwiczy. Jestem zmęczona. Chciałabym zaszyć się nad morzem, pisać w spokoju posty i nie myśleć o niczym. 

Zawsze zaczynam od moich narzekań, ale nie mogę inaczej. Pocieszam się, że mam jakiś plan na siebie, po kilku ciężkich godzinach staram się ogarnąć, wszystko obrócić w głowie, dodać sobie sił. Chyba, jak tylko skończę pisać, to skoczę po gorącą herbatę i znowu przepadnę oglądać True Blood. Maska do włosów, którą dziś Wam przedstawię to nowość, tuż po czekoladowej wersji od Kallosa. Nie czaiłam się na nią długą. Pojawiła się w Hebe - kupiłam. Czy jestem zadowolona? 

Znajduje się ona tak, jak pozostałe warianty w litrowym, plastikowym "słoiczku". Jest on bardzo praktyczny - i podczas aplikacji, i gdy już maskę wykończymy (może służyć do przechowywania drobnych rzeczy, lub jako pojemnik do pędzli). Cena kosmetyku to ok. 10 zł. 

Zapach naprawdę przypomina banana, może nie takiego całkowicie naturalnego, ale jakieś tam nutki tego owocu, na pewno się pojawiają. Konsystencja jest gęsta, aczkolwiek przyznam, że muszę maski nałożyć na włosy sporo. Nie jest zbyt wydajna. Mi starcza na niecały miesiąc. Najważniejsze, czyli działanie...Szału nie ma. Latte bije ją na głowę! Ale nie mogę powiedzieć, że nie ujarzmia włosów, że ich nie wygładza. Oczywiście robi to - do następnego mycia. Na nawilżenie/odżywienie lepiej nie liczyć, nic z tego. Polecam ją wyłącznie w parze z dobrą maską regenerującą, bo sprawdza się tylko w roli odżywki i to takiej - do codziennego użytku. 

A co Wy myślicie o słynnych maskach Kallosa? 

16 komentarzy:

  1. U mnie też cudów nie zdziałała ta maska. Zużywam ją w połączeniu z innym odżywkami albo olejkami bo inaczej nie da razy. Sama w sobie niewiele zdizała

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie zastanawiałam się nad tą maską ale już wiem, że jej nie kupię

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie bananowa maska niestety się sprawdziła...:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam na nią ochotę i na tą najnowszą, która teraz się pojawiła

    OdpowiedzUsuń
  5. Z kallosów najbardziej lubię pomarańczową wersję Color z olejem lnianym, działa super :) No i muszę wypróbować jagodową :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tej maski zdecydowanie nie kupię (jeśli banan to tylko owoc :P), ale skusiłam się na czekoladową i jest całkiem przyzwoita. Pięknie pachnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jeszcze nie używałam tych masek, bo próbuje wykończyć kilka innych ;-)) A co do Twojego narzekania.. doskonale wiem co czujesz, też bym sobie ponarzekała! :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to muszę koniecznie kupić latte :) tak wszyscy ją sobie chwalą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Planuję kupić jakąś maskę Kallosa, ale na bananową raczej się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  10. pisałam o niej już u siebie ;) to moja ulubiona maska ! kocham jej zapach a działanie na moich włosach jest rewelacyjne !

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapach to u mnie podstawa, musi byc naprawde mega :) masek Kallos nigdy jeszcze nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie niestety maski Kallos w roli odżywki 'codziennej' się nie sprawdziły - moje włosy zrobiły się po nich gumowe, obciążone i wyglądały strasznie.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń