Witajcie! Jestem po pierwszej maturze i moje wrażenia są skrajne. Nie było tak źle, ale nastawiona na wiersze, strasznie się przeliczyłam. Dostałam bowiem do wyboru "Potop" i "Wesele". Decyzja była prosta i padło na dramat Wyspiańskiego. Okrutnie jestem zawiedziona na samej sobie i nie wiem, co myślałam, twierdząc, że klasyka mnie ominie. W każdym razie - jestem dobrej myśli, chociaż czytanie ze zrozumieniem było zrozumiałe. Jutro matma, trzymajcie kciuki! Jeśli wśród Was są maturzyści - jestem z Wami i życzę Wam powodzenia. Oby po weselu poprawin nie było jednak :DDD
W wolnej chwili postanowiłam Wam napisać o rewelacyjnym gadżecie, który był dodatkiem do mojego prezentu. (:*) Niezwykle trafnym dodatkiem! Każdy kobieta powinna mieć to cudeńko w swojej torebce. Mężczyznom właściwie, też by się przydały. Bibułki matujące do twarzy Ingota nie zajmują wiele miejsca i są w estetyczny, eleganckim, czarnym, papierowym opakowaniu (się rozpisałam :D). Są bardzo cienkie i niestety łatwo je trochę powyginać, ale nie porwać.
Sposób użycia jest banalny. Wystarczy jedną bibułkę przyłożyć do twarzy i chwileczkę poczekać. Dosłownie parę sekund. Nadmiar sebum osiądzie na bibułce (a ona zmieni kolor z białego na przezroczystą) i nasza twarz pozostanie matowa jak po zastosowaniu dobrego pudru. Przy tym - nie wysuszymy cery, ani w żaden sposób jej nie podrażnimy. Produkt jest w zupełności neutralny.
Oczywiście, owego pudru nie zastąpią bibułki, ale w sytuacjach, gdy nie mamy czasu wywijać pędzelkiem po twarzy, warto po nie sięgnąć. Mi bardzo pomagały w pracy, kiedy to na przerwie musiałam w tempie ekspresowym przywrócić mą twarz do porządku.
Zastanawiam się, czy nie wypróbować bibułek z innych firm. Może coś polecicie?
Cieszę się, że matury już za mną od jakiegoś czasu ;p teraz za to mam coś gorszego-sesje.
OdpowiedzUsuńrównież jestem bardzo zadowolona z tych bibułek, mam je już od dawna i ciągle są jakby się rozmnażały w opakowaniu :):) z innych firm nie używałam więc nic polecić niestety nie mogę
OdpowiedzUsuńBibułki bardzo lubię. Spróbuj tez KOBO, które kosztują chyba 10zl.
OdpowiedzUsuńEch, a tak mocno liczyłam na Lalkę... :p uśmieję się, gdy matematyka pójdzie mi lepiej niż polski. Powodzenia jutro!
OdpowiedzUsuńUwielbiam te bibułki <3 są wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńpróbowałam innych firm, ale przypominają bardziej papier śniadaniowy niż te Inglotowskie
Oby po weselu poprawin nie było jednak :DDD - rozbawił mnie ten tekst hahahaha bardzo fajny i trafiony :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
O, widzę, że nie tylko ja maturzystka :) Ja od razu wybrałam Potop, moim zdaniem był naprawdę prosty (no, zobaczymy w czerwcu, czy rzeczywiście tak było :p )
OdpowiedzUsuńA co do bibułek, to nigdy nie miałam żadnych, ale coraz bardziej się zastanawiam, czy nie warto mieć takiego ratunku w razie czego ;)
najlepsze jakich używałam, ukochane :) papierowe nie umywają się do nich :D
OdpowiedzUsuń