wtorek, 7 października 2014

Cud, miód - ulubiona maseczka z peelingiem

Nie wierzę, że mogłam na tak długo zostawić swojego bloga i normalnie funkcjonować! Nie przywykłam do długich, męczących wykładów, przyznaję szczerze. To dopiero początek i staram się ich nie opuszczać, nawet trochę słuchać, robić notatki. Wierzę, że po jakimś tam bliżej nieokreślonym czasie, nauczę się organizować sobie wolne chwile. I na przykład jutro mam free day :) Na pewno porobię zdjęcia i wrócę do blogowej rzeczywistości :) Zawsze twierdziłam, że są zawody mniej i bardziej pożyteczne. Te, które stały u mnie na jakby to powiedzieć..najwyższym szczeblu przydatności były związane z zamiłowaniami artystycznymi  i z niesieniem pomocy dla drugiej osoby. Drugą drogą podążam małymi kroczkami już teraz i tytuł przyszłej pani pedagog z uprawnieniami do pracy z niepełnosprawnymi dziećmi dodaje mi motywacji by zwlec się rano z łóżka i lecieć na uczelnię. Pierwszej trasy nie rozpoczęłam, ale kurs z wizażu i charakteryzacji wielkimi literami widnieje na mojej liście celów do realizacji. 


Dobra, rozgadałam się. Nieobecność sprawiła, że poczułam nieodpartą chęć produkowania się i produkowania. Jeszcze nie zdążę opowiedzieć o moim ostatnim ulubieńcu, a naprawdę jest on warty osobnej recenzji. Maseczki do twarzy Montagne Jeunesse od zawsze były moimi faworytkami. Miałam już czekoladową, brzoskwiniową, ogórkową, czy waniliową. Przeszedł czas na miodową i to był strzał w dziesiątkę, najlepsza z najlepszych :)


Posiada ona drobinki cukru, więc pełni też rolę peelingu. Zalecane jest podgrzanie produktu przed aplikacją. A ona sama przebiega naprawdę przyjemnie dla zmysłów! Po pierwsze - zapach. Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem, że pachnie niczym guma balonowa, co dla mnie jest totalną abstrakcją. To zapach miodu, ale taki subtelny, inny, nieznany mi dotąd. Po drugie - konsystencja. Dosyć gęsta i żelowa. No i po trzecie - wspomniane drobinki. Dzięki nim robimy sobie podczas nakładania maseczki masaż. 

Kosmetyk złuszcza skórę, ale w sposób nieinwazyjny. Pozostawia ją oczyszczoną, pięknie pachnącą, świeżą i miłą w dotyku. Jeśli czujecie, że Wasza skóra potrzebuje szybkiego SPA, wybierając się do drogerii (np. Hebe) zwróćcie uwagę na tę maseczkę, choć nie tylko na tę. Cała linia Montagne Jeunesse moim zdaniem jest po prostu fenomenalna. Koniecznie muszę wypróbować też ich maseczek do włosów, ale niestety nigdzie nie mogę ich znaleźć...


Miłego wieczoru! 

4 komentarze:

  1. Szkoda, że Hebe mi nie po drodze :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłaś mnie. Kiedyś już co prawda miałam kilka e ręce, ale koniec końców do kasy z nimi nie dotarłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie brak organizacji wychodzę po 8 wracam po 21 to już trwa od piątku i trwać będzie do piątku a weekend studia jak to się mówi trzeba się przyzwyczaić :)

    Maseczkę lubię z tej firmy

    OdpowiedzUsuń
  4. Maseczki "na ciepło" jeszcze nie stosowałam :)

    OdpowiedzUsuń