czwartek, 9 października 2014

Piękna ulubienica

Dziś bałam się wstać z łóżka i iść na lektorat z angielskiego. W liceum omijałam, na studiach trochę się nie da. Właściwie, po prostu - nie da się. Nie jestem dobra z języków obcych, kiepsko wchodzą mi do głowy, a sama jakoś nigdy nie chciałam się z nimi zmierzać. Stopień komunikatywny w zupełności mi wystarcza...W każdym razie, cieszę się, że zwlokłam się, ogarnęłam i poszłam. Nie było tak strasznie :) Z drugiej strony czuję rozczarowanie. Kiedyś od pani zajmującej się rozwojem osobistym usłyszałam, że człowiek w sytuacji stresującej/konfliktowej/problematycznej przyjmuje jedną maskę, jedno konkretne zachowanie, za każdym razem. I ja za każdym razem problemy staram się omijać, nawet te najdrobniejsze, jak stresujący angielski. Muszę przestawić się na tryb rozwiązywania ich. Długa praca przede mną... no ale nieważne, dziś otrzęsiny, trzeba się wybawić! No i mamy piękną pogodę! Proponuje wybrać się na spacer  :)))

W ostateczności zachęcam do przeczytania mojego wpisu na temat neutralnej szminki - ulubienicy. Klasyczny nude. Absolutnie w każdej kosmetyczce taki odcień powinien się pojawić. Początkowo moją uwagę przykuł jakiś Maczek, ale uznałam, że kosmetyki do użytku codziennego zbyt szybko mi się kończą, by co chwila wydawać 86 zł. Wybrałam więc tańszą wersję, naszego polskiego Inglota

Szminka ma numer 30 i pochodzi z serii Q10. Jest kremowa, drobinek nie posiada. Zapach produktu jest słodki, bardzo przyjemny. Opakowanie solidnie wykonane, srebrne, eleganckie, takie jak lubię. Odcień to na pewno ciepły beż, wpadający na pewno bardziej w brąz niż w róż. Subtelny, delikatny, myślę, że uniwersalny, do prawie każdego typu urody. 

Trwałość jest przeciętna ok. 3 godziny bez picia i jedzenia, ale za to konsystencja i aplikacja to ogromna zaleta. Nie wchodzi w załamania, nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza, wręcz daje uczucie nawilżenia i gładkości. Na sezon jesień/zima jest genialna. 

Chętnie przygarnęłabym jakiś fiolet z tej serii, a jeśli nie ma to chociaż koral. Cena szminki to ok. 22 zł, dostępna w każdym salonie Inglot. 

12 komentarzy:

  1. Ciekawy design opakowania! :) Ja z Inglota miałam do czynienia jedynie z pudrem transparentnym i bazą pod cienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale udane opakowanie! :) Kolor dla mnie za ciemny ale muszę się kiedyś przyjrzeć ich ofercie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I opakowanie i kolor samej pomadki zachwyca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja szminki Inglota omijam jak ogonia bo miałam jedną i była totalnym bublem, ale takich w srebrnych opakowaniach jeszcze nie widziałam! Także może dałabym tej serii szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Angielski wcale nie jest taki ciężki, także... dasz radę! :) szminki Inglotowe są całkiem fajne, miałam keidys jedną.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że nie pokazałaś jej na ustach. Na ręce szminki wyglądają całkiem inaczej niż na ustach ;).
    "W liceum omijałam, na studiach trochę się nie da."- ja bym powiedziała, że jest całkiem odwrotnie. W liceum było sprawdzanie obecności, usprawiedliwienia itd. Domyślam się, że jesteś na pierwszym roku? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, 1 rok :) jeszcze zbyt wiele o studiowaniu nie wiem, przyznaję

      Usuń
  7. wygląda jakby była trochę brązowa? szkoda, że nie pokazałaś jej na ustach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolor nie bardzo mój ale na pewno znalazłabym inny, który by mi się bardziej spodobał :)

    OdpowiedzUsuń