Dziś będzie ciężko, dużo rzeczy na głowie, szczególnie, o ile nie głównie związanych z blogiem właśnie. Wczoraj przeżyłam lekki szok, gdy nie mogłam go wyświetlić i mówiąc krótko wpadłam w niepokój. Mam nadzieje, że nikt z Was nie ma już takiego problemu, a jeśli jest - po 18 już go nie powinno być. Przychodzę na chwilę, bo rano lecę z aparatem w plener. Szybka kawa, szybkie poprawki i szybkie zdjęcia. To lubię i chciałabym tak niemal dzień w dzień.
Imbirową miłością jest nic innego, jak szampon do włosów The Body Shop. Ma on działanie łagodzące i oczyszczające skórę głowy. Dedykowany jest tym, którzy zmagają się z łupieżem. W swoim składzie prócz wyciągu z imbiru ma również miód, ekstrakt z kory brzozy, mchu dębowego i wierzby białej. Możecie się więc domyślić, że jego zapach jest intensywny i dla wielu pewnie nieprzyjemny. Ja uważam natomiast, że łatwo się przyzwyczaić a nawet i polubić.
Szampon dobrze się pieni, jest całkiem wydajny. Kosztował ok. 20 zł, może troszkę więcej, a jego pojemność to 250 ml. Mam małe zastrzeżenie do opakowania. Choć estetyczne i miłe dla oka, mogłoby być wykonane z miększego tworzywa, co na pewno pozwoliłoby lepiej wydobyć produkt.
Nie zauważyłam wysuszenia skóry głowy, czy włosów, ani żadnych innych niepożądanych efektów. Wręcz przeciwnie! Efekt świeżości i porządnego oczyszczenia z pozostałości ciężkich olejków i masek jest natychmiastowy. Skóra wreszcie może odetchnąć z ulgą. Co do łupieżu, trudno mi się wypowiedzieć. bo nie mam takiego problemu. Myślę, że warto spróbować, choćby po to, by raz na jakiś czas zmyć z włosów niemal wszystko. Stosowałam jeszcze wersję bananową, która pachnie sto razy lepiej, ale działaniem niestety nie dorównuje imbirowej.
Super, że tak bardzo Ci się spodobał :) zapach imbiru + działanie = sukces ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym wypróbować bo imbir ma naprawdę ciekawe i lecznicze zastosowanie :)
OdpowiedzUsuńAle szalejesz ostatnio z ilością postow :-D nie miałam nic z TBS, bo u mnie niestety (stety?) nie ma tego sklepu:( i nie mogłam dodać ostatnio komenatrza, ale życzę Ci spełnienia wszystkich wishlistowych marzeń :)
OdpowiedzUsuńostatnio blog przeżywał kryzys związany z domeną, ale powinno być już ok :) a posty są częściej, bo mam więcej czasu na przyjemności :D Pozdrawiam!
UsuńKusisz, kusisz :) Gdyby nie to, że aktualnie mam 5 rozpoczętych szamponów, kupiłabym :) Muszę dodać do wishlist :)
OdpowiedzUsuńprzypominałaś mi o moich zapasach, szczególnie kremów i maseł...rany, czy starczy mi życia by wszystko zużyć :DDD
UsuńO, skoro dobrze się pieni i tak go chwalisz to pewnie i mi przypadłby do gustu :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy zapach by mi się spodobał, ale działanie brzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńspecyficzny jest, nie tak łatwo go polubić ;)
Usuńja tam byłabym w stanie znieść jego zapach jeśli spełniałby u mnie swoje zadanie. Przerabiałam to z innym szamponem, który śmierdział zielskiem podobnym do skoszonej trawy, której zapach mnie po prostu dusi. Po szamponie przestał... ;]
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zapachy, więc mycie włosów będzie niesamowitą przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńPóki co to marzy mi się wersja bananowa ;) Bo podejrzewam że ten zapach może mnie zniechecać do używania ;)
OdpowiedzUsuń